I T A
C H I
Pot krew i łzy. Tylko to towarzyszyło
nam od ostatniego feralnego dnia świata, kiedy to pod wieczór Konohę zaatakował
Madara razem ze swym wielce potężnym wojskiem, niszcząc ziemię doszczętnie.
Pozostała jedynie nadzieja i wiara w lepsze jutro - tylko to trzymało nas przy
życiu, dając powód, aby walczyć o przyszłość, aby walczyć o przetrwanie.
- Itachi, byłbyś tak łaskawy i podał
mi plecak? - spytał Sasuke, przerywając chwilowe natchnienie, czym całkowicie
zniszczył moje dzisiejsze plany stworzenia bestsellera. Nadal wgapiałem się w
kartkę, która notabene była już jedną z ostatnich, więc nie miałem czasu, aby
odpowiedzieć bratu choć jednym słowem. Ten, na brak mojej reakcji sapnął
donośnie, żebym czasem go nie usłyszał, i wstał.
Słońce górowało nad Konohą, lecz jakoś
średnio mnie to interesowało - cały czas siedziałem w cieniu. Nie zmienia to
jednak faktu, że bardzo chciałbym, aby spadł deszcz. To coś, czego w Liściu
zawsze mi brakowało. Patrząc na naszą sytuację strategicznie - nie osobiście,
bo nie lubię słońca - w przeżyciu sprzyjała nam jedynie pogoda. Wszystko inne
było... no właśnie, nie miałem niczego, co mógłbym określić.
Wracając do tematu destrukcji świata.
Skutki tejże tragedii widać wszędzie. Z całego Liścia przeżyła tylko garstka
ludzi, w tym: ja, Sasuke, Guy, Minji i kilku cywili, którzy nie robili nic poza
bezproduktywnym siedzeniem na tyłkach. Nadal próbują mi wmówić, że to jakaś misterna
technika, przez którą zostaliśmy wciągnięci w iluzję - idioci. To żadna
atrakcja siedzieć w śmierdzących ciuchach, gdy na myśl, że jeszcze dwa miesiące temu wszystko było w porządku, robi ci się niedobrze. To dość logiczne, że nie
przebywałbym tu dla własnego widzimisię. Nie dość, że wróciłem do Konohy i
pogodziłem się z Sasuke, to jeszcze apokalipsy mi brakowało, aby określić moje
życie całkowicie absurdalnym. To wszystko wydaje mi się bardzo... zabawne. Tak,
zabawne. Ta rozpacz, krzyki i inne tego typu sprawy. To moje totalnie
absurdalne życie nauczyło mnie, że nie warto przeżywać tak bardzo tego co się
wydarzyło. Dlaczego? Tak czy siak czasu nie cofniemy, a błądzenie w przeszłości
do niczego nie prowadziło. Z początku, gdy ocalali ludzie płakali, narzekali,
ubolewali nad swym marnym losem, miałem ochotę na chwilę znów być Itachim
Uchihą, notowanym w Księdze Bingo. Już w Akatsuki żyło mi się lepiej, niż
teraz.
- Uchiha-sama. – Minji pochylała się
nade mną z zatroskanym wyrazem twarzy i oczami rozbieganymi na cztery strony
świata. Co za nieporadna kobieta... Podniosłem na nią wzrok, oczekując
kontynuacji jej żali. - Haruma skaleczył się w nogę i nie wiem, co robić.
Co ja jestem? Kulturalnie siedzę w cieniu
zawalonego budynku, próbując się odprężyć. Czy nie mogę mieć nawet chwili
spokoju?
- To mu ją odetnij - powiedziałem
całkowicie poważnie, podnosząc się na nogi. Minji patrzyła na mnie z dołu i nie
powiem, czułem się o niebo lepiej. Nienawidzę wysokich ludzi, a wyższych od
siebie to już szczególnie.
- A-a-ale Uchiha-sama… - zaczęła się
jąkać, nerwowo bawiąc dłońmi. Uosobienie nieporadności i niepraktyczności.
Wdech i wydech, wyluzuj Uchiha. Nie możesz skrócić jej o głowę.
- Idź do Sasuke - warknąłem, zginając
moją kartkę na pół. Włożyłem ją za koszulkę, a ona nadal tu stała. Gdy na nią
spojrzałem, uciekła wzrokiem i odeszła szybko ku mej uciesze.
Minął miesiąc, ale tak naprawdę do
nikogo jeszcze nie dotarło to, co się stało - prócz mnie i Sasuke oczywiście.
Nie powiem żebyśmy rozpaczali nie wiadomo jak. Wioska jak wioska - sterta
cegieł i masa betonu. Ludzie - jacyś przeżyli, gatunek nie wymrze. Ci co
umarli, to i tak kiedyś by to zrobili, więc w czym tkwił problem? Nie topiłem
się w smutku, bo zniknęły wszystkie te fanki mojego brata. Swego czasu miałem
wielka ochotę powiesić je za kudły przed swoim domem na osobiście wbitych
palach. Potem jednak doszedłem do wniosku, że jęczałyby jeszcze bardziej. I
bądź tu człowieku spokojny.
Westchnąłem i ruszyłem w stronę, gdzie
poszedł Sasuke. Ciekawe, czy Minji go dopadła.
- Nie mogłeś jej skierować do kogoś
innego? - syknął, wychodząc zza zakrętu. Zatrzymałem się w półkroku. Widzisz
braciszku, właśnie o tobie myślałem. Cóż za zbieg okoliczności.
- Mnie też miło cię widzieć - odpowiedziałem,
obserwując jego ruchy.
- Patrzę na twoją mordę już od
dłuższego czasu i wbrew braterskiej miłości wcale nie przynosi mi to radości -
fuknął, zbierając wszystkie swoje rzeczy z miejsca, gdzie jeszcze niedawno
siedzieliśmy.
- Przestań się tak zachowywać, bo
skończysz jak Minji. – Popatrzył na mnie spod zmrużonych powiek, najwyraźniej
nie rozumiejąc. Och, ta dzisiejsza młodzież - ona jest tak nieporadna, że to aż
boli, a w sytuacjach kryzysowych musi robić się doprawdy nieznośna - na te
słowa chłopak obruszył się, jednak nie pyskując, na jego szczęście.
- Opuszczamy Konohę - mruknął,
podchodząc do mnie. Popatrzyłem na niego beznamiętnie, na co on wyminął mnie i
ruszył przed siebie. - Jeśli my przeżyliśmy, to innym też mogło się udać.
- Jeśli szukasz pretendentki na
przyszłą matkę swojego syna to powiedz to otwarcie, a nie będziemy się bawić w
jakieś teorie dziwnej treści – odparłem całkowicie spokojny, wbijając wzrok w
ziemię.
- Co znowu? - warknął już nieźle
wkurzony.
- Blondynki czy brunetki? Oj, jak
szkoda, mamy tylko rudą niedojdę – mruknąłem w sumie do siebie, podwijając
rękawy koszulki.
- Możesz się zająć swoim dupskiem,
Itachi? To nie ja jestem stary i zdesperowany – fuknął. Zignorowałem go, a
żyłka na jego czole znów zaczęła pulsować.
- Który z was jest zdesperowany drodzy
przyjaciele? Zielona bestia Konohy doda wam wigoru i motywacji do walki. - Ni
stąd ni zowąd pojawił się przed nami Guy. Znam ludzi dziwnych, bardzo dziwnych
i bardzo, bardzo dziwnych. Kisame, Zetsu, Kakuzu - to nie są normalne osoby,
przez co zaliczałem ich do kategorii numer trzy. Lecz ten błazen definitywne
zasługuje na swoją własną rubryczkę „totalny idiota”, którą w takim razie muszę
stworzyć. Zapamiętać zrobić kategorię: nadpobudliwi faceci w pedalskich
wdziankach.
- Daruj sobie - powiedział Sasuke,
odpychając biedaka na bok.
- Czyżbyście szykowali się do podróży?
- Powabnym krokiem szedł obok nas niczym się nie przejmując, a ja właśnie
szukałem w mózgu odpowiedniej szufladki, odpowiadającej jego nazwisku.
- Nie. - Złość Sasuke wskoczyła na
kolejny poziom, gdy dość brutalnie maltretował szelkę plecaka.
- A ja sądzę, że tak! - krzyknął
entuzjastycznie, wyskakując do góry. Popatrzył w niebo, przyciskając pięść do
klatki piersiowej, a na jego twarzy zagościł zachwyt.
- Na razie idziemy do kwatery. Potem
zastanowię się, co dalej – burknął Sasuke.
- Moja sztuka musi żyć! Tylko ona pcha
mnie do działania i pozwala zapomnieć o bólu straty. - Wyciągnął rękę do góry,
po czym znów pociągnął ją w dół, chcąc osiągnąć pewnie efekt wyglądania jak
kupka nieszczęścia. Nadal niestety - albo stety - był jedynie ofermą w zbyt
obcisłym, zielonym kubraczku. – Nie mogę z wami iść – dodał. - ale będę o was
pamiętał! - Obydwoje dość mało kulturalnie go zignorowaliśmy, kierując się do
miejsca, gdzie spali wszyscy ocaleni. Musieliśmy wreszcie obładować się
ekwipunkiem na podróż. Zostawiliśmy Guy’a z tyłu, podczas gdy on, cały czas
gadając do siebie, rozpaczał i przeżywał swój monolog na tysiąc możliwych
sposobów.
Mi tam było wszystko jedno dokąd
wyruszę. Świat praktycznie całkiem zniknął, bo to jutsu Madary miało naprawdę
wielkie pole rażenia. Mimo wielu godzin głębokich przemyśleń, nadal nie znałem
powodu, przez który akurat nas spotkała łaska przeżycia. To jednak temat na
dłuższe kontemplacje.
S A
S U K E
Konoha
nie miała w sobie nic z dawnej, tętniącej życiem mieściny. Budynki runęły jeden
po drugim, a miejsce, gdzie leżały szczątki serca wioski – siedziby Hokage –
okrzyknięto gruzowiskami, tuż po katastrofie. W powietrzu wirował popiół, a
gdzieniegdzie wyścielał powierzchnie warstwami grubymi, niczym kołdra śniegu w
zimowe dni. Świat zmienił się diametralnie. Wraz z bratem żyliśmy z dnia na
dzień, strudzeni dziennymi poszukiwaniami jedzenia, wyczerpani naciskiem cywilów,
którzy uszli z masakry cało, mało tego, uznali nas za przywódców; przewodników
na nowej drodze życia.
Patrzenie
na nich kazało zadawać sobie podstawowe pytania. Czy moje pochodzenie, kekkei
genkai, krew Uchihów kipiąca w żyłach… Czy cokolwiek z tych aspektów miało
wpływ na mój stan? Byłem nietknięty, tak jak Itachi. Oboje wyszli bez szwanku z
planu Obito, powszechnie mianowanego już apokalipsą. Nie pamiętałem wiele z
tego feralnego dnia. Wybuchy, krzyki, pot, łzy, krew… To zatrważające, że
niespełna dwa miesiące pozbawiły mnie już wyrazistych wspomnień tamtych
wydarzeń, a przecież odgrywały one tak kluczową rolę w historii całej
ludzkości. Prawdopodobnie. Ponieważ skala tych zniszczeń wciąż była nieznana,
uznaliśmy, że musimy czym prędzej ją poznać. Nie uśmiechało mi się
przesiedzenie następnego miesiąca na terenach Kraju Ognia. W ramach ubogacenia
wolnego czasu, postanowiliśmy z Itachim przeszukać tereny wszystkich innych
państw. Sprawdzaliśmy już Sunę; skąd przywlekliśmy do Konohy staruszkę bez
lewej ręki, Kiri; gdzie natknęliśmy się na młodociane zgrupowanie, które
odmówiło naszej pomocy, ba! Potraktowano nas jak intruzów, co już zupełnie
wyssało ze mnie chęci na zwiedzanie pobliskim wiosek. W Kumo i Iwe nie
odszukaliśmy żywego ducha, oprócz ludzkich szczątków, dawno poddanych
rozkładowi.
To
była tragedia, jednak dla statystycznego Uchihy - samotnego outsidera z
niespełnionymi chęciami odwetu – świat przed i po katastrofie nie różnił się
pod wieloma względami. Miasta ucichły, wojny ustały, a bliskich zdążyłem
stracić jeszcze za świetlanych czasów tego świata.
- Chcę iść z wami – wychlipała Minji.
Była
jedną z nielicznych szczęśliwców, którzy zdołali przetrwać. Przedstawiała się
jako dwudziestoparoletnia kura domowa z doświadczeniem. Niestety brak
potrzebnych zdolności, a przede wszystkim kompetencji na przyśpieszone
szkolenie shinobi, nie wnosił nic do naszego zadania. Musiała zostać w Liściu,
mimo zdrowia. Ramiona Minji szpeciło tylko parę oparzelin, dodatkowa malutka
widniała jeszcze na jej lewym licu. Zauważyliśmy z Itachim jej wzrokowe problemy, ujawniające się w niepożądanych chwilach, ale ta uparta oślica zawsze
znajdywała dla siebie jakąś wymówkę. Żeby tylko nie zgorszyć się w oczach
Uchihów.
- Gdzie teraz? – Mój brat zwykle lekceważył
jej próby ściągnięcia naszej uwagi i teraz uczynił to znowu, patrząc na mnie. –
Myślałeś nad Wioską Ukrytą w Deszczu?
- Ame? – upewniłem się.
Itachi
potaknął. W rękach trzymał już staroświecki tobołek – nasze znalezisko podczas
szperania w gruzowiskach – i bukłak z wodą. Wszystkie okoliczne rzeki padły
ofiarą zanieczyszczeń, dzięki czemu Minji chroniła się przed statusem
bezużytecznej. Ze znawstwem poddawała wiadra z wodą setkom procedur, które
teoretycznie oczyszczały ich zawartość, nadając właściwości wody pitnej. Nie
byłem na tyle obeznany w temacie, żeby sprawdzać skuteczność tych zabiegów,
niemniej woda smakowała zwyczajnie, a i żaden od tego nie umarł.
- Trzy dni drogi – jęknął Itachi. – Świat jest
piękny.
- Świata już nie ma – uściśliłem. – Niemniej
jednak wydaje się być piękniejszy niż kiedykolwiek.
- O! Trafna uwaga, Uchiha-sama! – Minji
dygnęła przede mną jak służebnica. Po prawdzie tak właśnie ją tutaj
traktowaliśmy. – Nie ma wojen, konfliktów i niepotrzebnego przelewu krwi.
- I nie będzie.
W
porze jutrzenki moje myśli podporządkowywały się dziwnym torom. Myślałem nad
słowami Minji, patrząc na daleki horyzont. Nie było tam nic, prócz gruzów i
popiołu, który Guy niejednokrotnie pomylił ze śniegiem. Ilekroć wpajaliśmy mu,
że po takie atrakcje najlepiej wybrać się do Yuki, ten parokrotnie zaciągnął
nas do wybranego miejsca, żeby uwierzytelnić swoje założenie. Jaka szkoda, że
nigdy nie dopiął swego.
W
gruncie rzeczy marzyłem o śniegu. Chciałbym go dotknąć, poczuć jak umyka między
palcami, jak się rozpływa, jak mrozi… Marzyłem także o bezchmurnej nocy,
migoczących gwiazdach, sierpie księżyca… Odkąd świat się skończył, nad naszymi
głowami wisiały przedziwne pyłowe skupiska.
Itachi
natomiast wolał deszcz. Nie tylko pragnął poczuć jak bębni o jego skórę. On
chciał, żeby w jego nozdrza uderzył ten specyficzny zapach. Mawiał na to
uczucie wolności bądź beztroski. W Konoha padało tylko dwukrotnie od dnia
apokalipsy.
Oboje
mieliśmy marzenia.
- Mnie także nie uśmiechają się wojny –
odezwał się Itachi, wymijając mnie. – Jako ocalali czujmy się zobligowani dać
nowy początek naszemu gatunkowi. Lepszy początek. Taki, którego nigdy nie
dosięgną konflikty międzyludzkie. Wszyscy jesteśmy braćmi.
- To bardzo mądre podejście, Uchiha-sama –
Manji zerknęła na niego z uznaniem.
To
było jej rola: zachwalanie naszych Uchihowskich poglądów.
Nie
martw się Itachi, wojen nie będzie!
Cha!
Nie tułałbym się po świecie, bez konkretnego celu. Miałem takowy. Zjednoczenie
ocalałych, przetestowanie ich, eliminacja jednostek stwarzających zagrożenie –
dokładnie takich, jak wrogo nastawiona grupa młodzieży z Kiri. Chciałem zdobyć
ich szacunek, chciałem zaistnieć wśród tłumów, stać się dobrym przywódcą, dać
początek, o którym wałkował Itachi. Ale przede wszystkim zamierzałem dać im
nadzieję. Nadzieję na lepszy start.
Czułem
się zobowiązany do bycia ich przywódcą. Wiedziałem, że zdobędę poparcie.
Naprawię jednocześnie błędy konohańskiej rady. Zacznę życie z bratem, z
wszechpotężnym klanem Uchiha, który zapisze się w historii jako „odnowicielski”
bohater ludzkości.
Minji
żegnała nas ponurym uśmiechem. W kącikach jej oczu wezbrały się łzy, a przedzierające
się zza pyłu słońce przez chwilkę je rozświetliło.
W
zakamarkach gruzowisk spało jeszcze paru cywili. Gromada ocalałych z Wioski
Ukrytej w Liściach składała się z dwóch czternastolatków; swoich przeciwieństw
– jeden gadatliwy, drugi cichy. Staruszki, którą uprowadziliśmy z Suny. W tej
pozornie nieporadnej kobiecie bez kończyny, krył się lisi spryt. Niedawno
wyszukała sobie przytulny kątek w szparze między gruzami budynków. Jej
znalezisko było ubogo umeblowane, ale miało coś, czego zazdrościło jej dwoje
czternastolatków. Sofę. Prawdziwą, oliwkową sofę. Była nietknięta za wyjątkiem
obdartego oparcia, z którego uciekała wata.
Lubiłem
ją. Nie nadawała jak katarynka, miała swój rozum i niekiedy udzielała się w
bardziej owocny sposób niż Minji – pomimo swojego stanu. Przez chwilę
sknerzyłem nawet, że staruszka wyleguje się teraz na swoim skarbie, nieświadoma
podróży ulubieńców - braci Uchiha. To samo tyczyło się tych dzieciaków, chociaż
w tym przypadku myśl o ich nieobecności przy rozstawaniu nie kuła mojego serca.
Gdy
ruszyliśmy na zachód, ani razu nie odwróciłem się za siebie. Może zatęsknię
kiedyś za oczyszczoną wodą Minji? Może powspominam młodzieńczą energię Guy’a?
Nie. To mało prawdopodobne.
Chciałem
gwiazd.
Itachi
deszczu.
Tak,
wiedziałem, że jeżeli zobaczę usiane gwiazdami sklepienie, stanę się wodzem.
Poprowadzę tę świat ku dobrej drodze. Nie stracę nadziei.
Nigdy.
A U T O R K I
AKEMII NIKIRO
SHEEIREN IMAI
Ohayo!
Ohh yeah.
Akemii
i Sheeiren połączyły siły, żeby przedstawić wam… coś naprawdę irracjonalenego i wyjątkowego. Do powstania tej historii
przyczyniło się naprawdę wiele czynników, a między innymi jest to miłość do
jogurtów (jogurty *___*) i wzajemne opluwanie swoich monitorów. Zaowocowało to mnóstwem dziwnych
pomysłów, które po wielu godzinach ciężkich przemyśleń - z jogurtami pod ręką -
ewoluowały w fajną opowieść - jor wojs is gud, jor oczy som hipnotajzyn …
Określenie
naszej opowieści wszystko wyjaśnia. Przygotujcie się na wstrząsy. Za urazy w
psychice nie odpowiadamy (nikomu nie będę płacić, żadnego hajsu ._.)!
Psychiczne
autorki padły już ofiarami siły wyższej, przez co nie zawsze potrafią poprawnie
określić słowo normalność. Nie oczekujcie tutaj zwykłych wydarzeń, ze zwykłymi
ludźmi i zwykłym humorem. O nie! Takie atrakcje tylko tutaj - mówiła Krystyna
Czubówna.
Sheeiren
Czubówna, wystraszysz ich! Niech się uczą życia, bo inaczej idymy na stryczek
._.
Kochani
(to ona was kocha, ja nie. Możemy się co najwyżej polubić) (Osz ty, niemiła
;___;) (mów mi więcej <3) nauczymy was trochę gwary! Będzie wam się potem
śnić po nocach ASW. (i górole) Jak już będziecie chorować, chodzić do lekarzy i
żądać odszkodowania, możecie powiedzieć, że cierpicie na Syndrom ASW. Nie
obrażę się XD
Syndrom
ASW <3 O rany, to może będzie nowe schorzenie. Jak to wymyślą, będziemy
miały kupę hajsu! A myślisz, że o czym ja myślę... Tyle perspektyw, tyle nowych
horyzontów. Doktor Imai i Nikiro, meldują się na służbie na
www.after-shinobi-world.blogspot.com
Wskazówki:
Nie
przedawkować.
Z
przyjemnością informuję, że dotrwaliście do końca naszego przekazu dla
“czytelników”. Zachęcamy do dalszego śledzenia(przy czytaniu tego słowa
ewidentnie mam przed oczami śledzia) bloga i poznania nas, jako autorek, od
zupełnie innej strony (tej gorszej) (ja to po prostu przemilczę xD) (zamilcz
więc na wieki, niech tak będzie i sprawiedliwości stanie się zadość!) (dlaczego
podkreśla “sprawiedliwości”, skoro jest dobrze napisane? o__O Google Docs, nie
ogarniam cię...) (dlaczego podkreśla “hmpf” - to słowo, którego nagminnie
używam, a jeśli Shee go używa, to ono musi być wyjątkowe. Już znalazłam powód.
Jest po prostu Imai’owo Uchihowe ^_^). (Napiszmy skargę, proste. Ten powód
przemówi do urzędasów) (ale to już po godzinach. Teraz dajmy doczytać im ten
opis, bo niedługo będzie dłuższy niż sam prolog <porlog xd>) (Bynajmniej
nie zamierzałam teraz się do tego zabierać… Dobra, czytajta dalej) (Mogłabyś
się w końcu zabrać za szablon… To, że udajesz, że się uczysz i robisz prawko,
nikogo nie obchodzi xD) (My life is so fuck*** interesting…) Ohh yeah. Natkniecie
się na wiele “hmpf” od Uchihów i sprzeczek (pojedynków na śmierć i życie, a
nie) między Akemii i Sheeiren (my się kochamy, tak naprawdę. Tru lof ferewer
*.*)
Nie
możecie doczekać się rozdziału pierwszego, em aj rajt? Po prostu hipnotajzyn.
Deprymuje mnie nasz brak ogarnięcia xd PFFF,
zakończ to po prostu, a nie.
THE
END!
(masz
mendo swe zakończenie)
\(^.^)/
Jo to ino na górola czekom.
OdpowiedzUsuńZapowiada się całkiem sympatycznie. Na razie nie napiszę nic więcej bo nie potrafię. Ale obiecuję się poprawić pod kolejną notką ;D
Ty byś tylko górola chciała, kochanie <3
UsuńSkądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach Tatr *.*
Cóż, sam klimat i oddanie go zasługuje na bardzo duży podziw, niczym Armageddon nad Konohą. Cóż, ciekawi mnie dalszy motyw, to wszystko, co jest przed dwoma braćmi, samo pogodzenie ich nawzajem było dla mnie co nieco dziwne, ciekawe, w jakich okolicznościach do tego doszło. Nie wiem, ale liczę na takie rozwikłanie tej zagadki. Co dalej... Kierunek ich podróży, co prawda jest pokazany, ale czy dotrą na miejsce? Czy może spotkają kogoś ze złych, lub dobrych, jakichś ofiar wojny. Cóż, to wszystko pokazuje, że będzie ciekawe opowiadanie, o ile nie zejdzie z poziomem.
OdpowiedzUsuńNo tak.. Połączenie wielkich umysłów i fanatycznych pomysłów wydało na świat właśnie taki efekt, który przed chwilą przeczytałam. Prawdziwa masakra z samego rana xD I jak tu nie mieć spaczonego umysłu, skoro już na początku dnia czyta się coś takiego ? Oczywiście nie będę domagała się odszkodowania :P No ale wróćmy do rzeczywistości tego opowiadania ( o ile jakaś istnieje xD ) Postanowiłyście wywołać coś znacznie większego niż Armagedon. Zmiotłyście nie tylko Konohę ale śmiem sądzić, że większą część świata również xD Przeżyli dwaj rozbitkowie wielkiego klanu Uchiha i kilku szarych 'wybrańców'. Tzn. że nie zobaczymy pomarańczowego dresu, różowych włosów itp. itd. Zamiast tego wprowadziłyście jakąś fanatyczkę i niezdarę w jednym, dwójkę nastolatków oraz przebiegłą babcię z oliwkową sofą xD No dobra. Może być i tak. Mamy nowy wymiar opowiadania. Co to jogurty mogą zrobić z ludźmi :P Chyba przestanę je jeść xD Co do opowiadania, nie muszę się powtarzać, że mnie urzekło, prawda ? Bo i tak to wiecie. No, przynajmniej Akemi wie :P Pracujta razem, spaczajcie dalsze umysły ( w tym mój ) tylko nie tak z samego rana, bo potem trudno mi funkcjonować :P Czekam na pierwszy rozdział. Aż się pieklę z ciekawości :P Do zobaczenia w jedynce :D ( i nie chodzi mi tu o TVP1 :P ) Aaa i jeszcze coś .. Podobało mi się pokręcone zakończenie wypowiadane przez autorki :P :P Buziaki :***
OdpowiedzUsuńPS: Akemi, Słońce. Już zacieram rączki na GAT :D :D
Nigdy, nigdy, nigdy nie przestawaj jeść jogurtów! Są bogate w białko i mają duuużo witamin! A jeżeli już coś robią z ludźmi, to z pewnością jest to działanie pozytywne.
UsuńLubię spaczać umysły. Jestem w tym specjalistką. *rehehehe*
PS Myszko, wzięłam się ostro do roboty! Rozdział już niedługo, obiecuję <3 Dziękuję za komentarz!
Kolejne, które chcą mnie gwary uczyć >,<
OdpowiedzUsuńKoledze, co perfekcyjnie ślązaka udaje się nie udało, to tutaj też się nie uda xD
Teraz mnie zbijcie, ale powiem Wam, że jogurty są fe! :c
Ale to dlatego, że jestem uczulona i większości nabiału się nie tykam. Teraz oficjalnie mogę uznać siebie za totalnego debila, bo nie wpadłam na takie coś jak Google Docs, a dobrze wiedziałam o jego istnieniu. Nie przeszło mi nawet przez głowę tak pisać z kimś wspólne rozdziały .__. Boże, co za zapłon, mózgu ;/
No nic, może teraz wypadałoby przejść do prologu, zamiast pierdzielić trzy po trzy.
Ahh tak braterska miłość klanu Uchiha <3 Żyć, nie umierać xD Powiem Wam, że klimat jest tutaj idealny jak na apokalipsę, koniec świata, ludzkość wyginęła, wszystko cacy opisane. Już się nie mogę doczekać, aż wbiją Akemii i Sheeiren ^^ Albo jak zawrócą w głowach braciom Uchiha ;3 Ale na to nam zapewne przyjdzie trochę poczekać. Mam nadzieję, że obie autorki nie zaniedbają swoich poprzednich blogów.
Życzę weny i udanej, owocnej współpracy ;3
Pozdrawiam ^^
Hyhyhyhy.
UsuńHejt, hejt, hejt na ciebie za brak miłości do jogurtów. Bez pozdrowień.
A teraz serio. Wielkie arigato za komentarz. Postaramy się nie zawieść ;)
Masz mój nieskładny, przepełniony bólem komentarz. Bo tylko Ty, moja [nie]droga Sheirin potrafisz się pastwić nad umierającą osobą ;____;
OdpowiedzUsuńAkemii, jak Ty z tą dziołchą wytrzymujesz? ;>
,,Nie możesz skrócić jej o głowę." - Shee', to Ty pisałaś ten fragment, ne? Zapomniałam Cię zapytać za pierwszym razem, więc muszę zapytać się tu. Mój chory móżdżek tak usilnie skoncentrował się na trym zdaniu, że zaczęłam podejrzewać, iż nasz Itachi Uchiha chce zapewnić przetrwanie gatunku! No bo niby dlaczego martwiłby się o taką nieporadną Minji, hę? To jasne! UCHIHA MA CHCICĘ <3
,,Swego czasu miałem wielka ochotę powiesić je za kudły przed swoim domem na osobiście wbitych palach. Potem jednak doszedłem do wniosku, że jęczałyby jeszcze bardziej. I bądź tu człowieku spokojny." - Do tego fragmentu nie mam żadnych, swoistych przemyśleń, ale wklejam go tu, żeby Ci przypomnieć, że go kocham i ubóstwiam <3
,,wbrew braterskiej miłości wcale nie przynosi mi to radości" miłości-radości! Prze państwa, Hieronim Sasek IV potrafi rymować!
,,- Jeśli szukasz pretendentki na przyszłą matkę swojego syna to powiedz to otwarcie, a nie będziemy się bawić w jakieś teorie dziwnej treści" Ale przyznaj, Itachi, przecież tobie chodzi o to samo <3 Ahh, Ci Uchiha, tylko by się w podchody bawili ;]
A więc podsumowując fragment Itachi'ego. W ciemno wiedziałabym kto go pisał. Widzisz, Shee, psychopatyczne i ironiczne podejście do życia ciężko ukryć. A ja coś o tym wiem :3
,,Oboje mieliśmy marzenia" - I tu jest Wasz błąd, Uchiha! Nie można mieć marzeń - trzeba mieć cele (y)
BOZIU! Ta mowa na końcu. Zaczynam myśleć, że nasi kochani braciszkowie są dobrym materiałem na Straight edge'a (y) xD
,, jor oczy som hipnotajzyn … " Hipnotazjyn, powiadasz Imai? ;>
Wiesz, zwrócić Ci na coś uwagę - hajs będziesz płacić mi (<3) i również, azaliż kochasz mnie, więc się już przed publicznością nie popisuj, oka? xD
Moje drogie Autoreczki! Nosz prolog był tak pocieszny i taki zajebisty, że Kostucha stojąca nade mną postanowiła się zlitować, a moja "magiczna" kula aż spadła z wrażenia.
I w ogóle jestem zafascynowana tą waszą rozgarniętą konwersacją pod prologiem :3 Fajnie się Was czyta i ogólnie, ale... Imai, definitywnie mnie zdradzasz! xDDD
No i Akemii; przepraszam Cię (A Ciebie Imai nie, hmpf ;]) za rozgardniasz w tym komentarzu, ale pewna menda się upomina, a ja chciałam dodać taki ładny, profesjonalny, ale nieeee, bo po co xD
Dobra, ja jednak kończę tą przemowę, bo zaraz zacznę się rozpisywać o jestestwie umysłów ścisłych, a to nie będzie przyjemne xD
Pozdrawiam Was ;**
Human - tuman, un. Czep się xd
UsuńTak, fragment Itasia pisałam ja. To takie łatwe do zgadnięcia? xd
Hipnotyjzyn, ohh yeah!
Ta konwersacja na końcu, to nic - uwierz <3
Lubię być medną. Dobrze mi z tym.
Idź umieraj w samotności. Nikt cię nie kocha, pamiętaj o tym <3
Tak się tylko mówi, że nikt, ale jak przyjdzie co do czego, kochanie...
UsuńPamiętaj, ja pociągnę Cię do grobu za sobą <3
Ale nie zabijaj mnie, bo Akemii zrobi to jeszcze raz, gdy się dowie, że za pierwszym razem nie żyję.
UsuńNie będę umierać dwa razy. Sprzeciw!
Twoja śmierć razy dwa jest za piękna, więc...
UsuńJaki sprzeciw!? Liberum veto dawno wycofano, my sweetheart :3
Idź stąd, nikt cię tu nie chce ._.
UsuńTy mnie chcesz <3
UsuńDobra, to brzmi dziwnie ;_________;
No no no :D zaskoczyłyście mnie i to bardzo. Wchodzę na bloga.. fajna nazwa, fajna belka, fajny opis.. a tu coś o absurdalnym humorze i komedii? No ale czytam. Czytam, czytam i cholernie mi się podoba ;D Serrio spodziewałam się takiej mrocznej opowieści o smutnych losach niedobitków, a tutaj mamy szczyptę boskiego humoru i pomimo ponurej wizji gruzów Konohy - jest całkiem luźno i zabawnie.
OdpowiedzUsuńPoważnie zrobiło się przy ambitnych planach Sasuke, no kto by pomyślał, że z niego taki stwórca odnowiciel, wybawca ludzkości.. (której w sumie dużo nie zostało)
Nie mniej jednak pomysł zabójczy, a wykonanie jeszcze lepsze, nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
Recepta na przeżycie IV Wojny? Trzeba być gibkim i zwinnym jak Guy, a przede wszystkim ociekać siłą młodości! <3 ale z niego głupka zrobiłyście w tym rozdziale xD
Minji w sumie nie jest żadną znaczącą postacią, ale dodawała smaczku.
Aha, no i tak w ogóle zapomniałam wspomnieć o wypowiedzi Itacza, która mi się szczególnie spodobała. Coś tam o tym, że co z tego, że tyle ludzi zginęło, skoro zrobiłoby to prędzej, czy później.. o tak, to było dobre <3
Znalazłam jeden, malutki błąd:
'Oboje wyszli bez szwanku z planu Obito' - zmiana na 3 os.
Pozdrawiam, buziaki! ;3
Hahaa ;D
OdpowiedzUsuńA ja głupia myślałam, że nie ma na świecie osób bardziej świrniętych ode mnie. A tu proszę, znalazła! I to w dodatku nie jedną, a dwie xD
ale za nim się rozpiszę to chcę podziekowac Akemii. Wchodzę sobie na tego bloga, potem w zakładkę 'pretendentki' zaczynam czytac twoje, hmm.. 'CV' powiedzmy, bo nie jestem pewna jak to określic ;p. w każdym razie czytam, czytam i tych kilka zdań o tobie natchnęło mnie niesamowitą weną... Taa, dziękuję ;3
Ale nie myśl sobie za wiele! Potem zabrałam się za czytanie tego zniewalającego prologu i moje niesamowite natchnienie uleciało jak powietrze z balonika. Normalka -.-
No ale w końcu przechodząc do tych waszych wypocin (boże, jak śmiesznie się czuję zwracając się do dwóch autorek xD)
Strasznie łatwo jest rozpoznac, która z was co pisała.
Sheeiren, jak się domyśliłam pisała ten komiczny watek z Itachim.. Z ręką na sercu muszę przyznac, że powinnaś zostac kompikiem. pomimo że to prolog i zbyt wiele się nie naczytałam to i tak miałam kilka sytuacji, w których musiałam powstrzymywac się od głośnego śmiechu (rodzinka siedzi obok, to nie wypada ;pp).
"Patrzę na twoją mordę już od dłuższego czasu i wbrew braterskiej miłości wcale nie przynosi mi to radości." - leże i kwiczę. chyba muszę sobie gdzieś zapisac ten cytat :D
Akemii, co było dla mnie od samego początku oczywiste - pisała wątek z Sasuke. Nigdy bym nie pomyślała, że mogłabyś porzucic go na pastwę losu i zając się kimś innym. Przecież go się nie da nie kochac i ty o tym wiesz najlepiej <3 taa, czyli to było oczywiste ;p
Co prawda w twojej części nie było tyle humoru co u poprzedniczki ale wszystkie twoje teksty zawsze mają w sobie jakąś taką magie, że nawet jak piszesz o maśle maślanym, bez jakiegokolwiek sensu, żartu czy czegokolwiek to i tak chce się to czytac i czytac i ciągle jest mało.
Do tego zawsze jest jakieś zdanie, które całkowicie mnie urzeknie. W tym wypadku te będzie przedostatni akapit. Czysta magia *o*
A! NO i chyba muszę zacząc jeśc jogurty skoro one tak dobrze łączą ludzi. ;pp
Biziaki ; *******
Ohayo ^^
UsuńWidzę, że mamy ten sam problem Makiko i tę samą taktykę xd
1. Dostać natchnienie.
2. Napisać notkę.
3. Przeczytać coś Akemii.
Jak robię to w odwrotnej kolejności dochodzę do wniosku, że nie umiem pisać, a wena znika jak bańka mydlana xd
Komikiem, powiadasz? Poważnie zastanowię się nad twoją ofertą ^^ i pamiętaj o jogurtach. One mają wieeelką moc <3
Dzięki za komentarz ;D
Blog istnieję od chyba miesiąca, a ja dopiero przeczytałam prolog. Pozdro.
OdpowiedzUsuńTak więc, Yuuki zaczyna komentowanie!
Uwaga numer 1 - krótki, ale bardzo interesujący prolog
Uwaga numer 2 - Minji mnie irytuje. Dobrze że chłopaki już wyruszają, to koniec rudej mendy xD
Uwaga numer 3 - Świetny szablon ♥
Uwaga numer 4 - Czy Naruto i Sakura żyją? Powiedzcie, że tak! ;(
KONIEC UWAG
A tak na poważnie (jakby to wyżej nie było poważne. Przygotujcie się na tą obniżającą psychikę część komentarza, bo nawet mama Yuuki twierdzi, że ona ma coś z głową =.=). Cieszę się, że istnieją osobe z równie zrytą psychiką, co ja xD Aj not forewer alon >.< Huhu, ale skoro wszyscy trupy to znaczy, że Sasuke i Itachi'emu nie zostaje nikt inny niż wy. Oo jakie to będzie słodkie ;3 nie mogę się doczekać Itasia i jego stylu życia rodem z ANI ♥ I Imai'owskieo Sasuke. Szkoda tylko, że nie będzie Dyari (gomen jak źle napisałam)
Pozdrowionka, mam nadzieję że rozdział 1 niedługo się ukaże :)
Ohayo ^^
OdpowiedzUsuńOdpowiedź na Uwagę nr 4 - nie żyją xd
Pomyliłaś określenia xD
"nie mogę się doczekać Itasia i jego stylu życia rodem z ANI ♥ I Imai'owskieo Sasuke" ---> "nie mogę się doczekać Sasuke i jego stylu życia rodem z ANI ♥ I Imai'owskieo Itachi'ego" - tak jest dobrze xD
Nie będzie Dyary, ale pojawi się Shee :3
Uwierz. I tak będzie śmiesznie xd
Rozdział pierwszy ... jest w trakcie przemyśleń :D
Dzięki za komentarz <3
Nie żyją....? :o moje życie się skończyło T^T
UsuńŻartuję! xD
Dopiero teraz zczaiłam o co chodzi, że pomyliłam określenia. Yuuki geniusz z ciebie, nic dziwnego że ciebie chcą na krzesło elektryczne posłać a potem w kaftan =.=
Jeśli Shee to Dyara to....uhuhuhu będzie wesoło ^^ A jeśli dołożymy do tego mistrzowskie poczucie humory Akemii to tworzy się blog roku, yay xD
Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJuż was kocham drogie autorki ,a w blogu się zakochałam(hmm, chyba naprawdę muszę się udać do psychologa bo z taką miłością to daleko zajdę, napewno ) ale miałam ubaw czytając ,, Od Autorek'' czekam na rozdział 1. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńYuki-chan
Nie ma to jak przeczytać wrześniową notkę w listopadzie.. ^^ xd
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że blog będzie o Uchihach i chwała wam za to. ♥Njlepsze rodzeństwo na świecie. Ech, kocham.
Szkoda Konohy i tych wszystkich ludzi, ale przynajmniej zielona bestia żyje i ma w sobie tyle energii co zawsze. :)
Podróż zapowiada się ciekawie i mam nadzieję, że najbliższym czasie pojawi się nowy rozdział.
A co do jogutrów... Są bardzo dobre, a kiedy trzeba zrzucać wagę tylko nimi się żywię. xd She, ty pewnie coś o tym wiesz. ^^
Życzę wam weny i żebyście się nie pozabijały xr :))
Pierwsza trzydzieści, poniedziałek? Najlepsza pora do naskrobania komentarza! Szczerze polecam.
OdpowiedzUsuńTak trochę przeklinam siebie za to, że kilka razy już wchodziłam na tego bloga i zawsze myślałam "Meh, przeczytam sobie później". I w końcu to później przypadło na grudzień. Super, pięknie, ja zawsze na czas. Jednego z blogów Akemii zaczęłam czytać po jego zakończeniu, także ten teges. Z kolei blogów Sheeiren Imai jeszcze nie czytałam, ale tak się zafascynowałam tym prologiem i Twoim milutkim charakterem (<3), że pewnie niedługo wszystko nadrobię :)
Jestem całkowicie zakochana w Itachim (a zawsze wielbiłam Sasuke). Chociaż on pewnie by mnie znienawidził bo jestem nierozgarnięta i ciapowata, więc zachowajmy moją miłość w tajemnicy.
Oprócz tego, że całkowicie zachwycacie, to też dołujecie swoją profesjonalnością. Mnie na przykład, nie wiem jak tam innych.
Moją trzecią ulubioną postacią w prologu jest staruszka bez ręki, która zawinęła sofę i wyleguje się na niej śmiejąc się z satysfakcją, obserwowana przez tych wszystkich zazdrośników. Uwielbiam ją.
Guy to chyba stracił już cały swój mózg bo zachowuje się jeszcze gorzej niż zwykle. A tu już trzeba dzwonić po psychiatryk... którego nie ma bo przecież wszyscy zginęli. No tak.
Ale pomimo tej wszechogarniającej tragedii to jakiś zabawny ten prolog. Zwłaszcza myśli Itachiego były... dobra były okrutne, ale miałam z nich niezłą polewkę. Kiedyś się tam zabiorę za rozdział 1, choć korci mnie już teraz. Gdyby nie ta szkoła, to skomentowałabym wam dziś w nocy wszystkie rozdziały. Kolejny powód by zacząć torturować ludzi, którzy każą nam wstawać tak wcześnie. Jak widzicie udzieliły mi się myśli Itachiego, więc może lepiej pójdę spać.
Pozdrawiam!
Mąż mój jest kochany przez wszystkich, ale kocha tylko mnie <3 xD
UsuńMój charakterek jest specyficzny xd Jeśli już zakochałaś się w MOIM mężu, to się boję co będzie, jak przeczytasz pierwszy rozdział XD
Staruszka to jednen z wymysłów Akemii, które zawsze są świetne. Jak coś jest dobre, to należy do Nikiro, pamiętaj. Ja tu tylko sprzątam xd
Myśli Itasia są tak okrutne, że aż ... no dobra są boskie <3 jak cały on <3 XD
Dziękujemy za komentarz :3
Rozdział trzecie jest w robocie ]:->
Macie ciekawy pomysł i interesujący styl. Zapowiada się obiecująco ;).
OdpowiedzUsuńDłuuuuugo się zbierałam, żeby zacząć czytać. Ale, jestem! I nie żałuję! Najdziwniejszą rzeczą jest to, że najbardziej podobało mi się wasze odautorskie zakończenie. Góral, czy Kaszub, jakie to ma znaczenie? Ważne, że fajnie się czyta. Zmykam, czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńKochane autorki.
OdpowiedzUsuńBędę brutalnie szczera, bardzo rzadko czytam historie, w których nie ma Sakury (fanka SasuxSaku, nic nie poradze xd), ale wierze, że Wy dwie potraficie stworzyć coś niesamowitego.
Akemii - zdobyłaś moje serce, poprzez Ai-no-Ibuki <3
A Shee .., no cóż, ma mnie całą, od głowy, przez serce i cały krwiobieg - i jakoś musisz z tym żyć:)
(No i mam tyle studenckiego wolnego, że mogę pozwolić wciągnąć się w coś nowego.)
To tyle rolą wstępu:)
Blog fajnie wygląda, historia jest inna, ciekawa, zobaczymy co będzie dalej. (uhuhu, przede mną 4 rozdziały + prolog ;d)
A właśnie prolog.. Itachi, ukazuje swoje zabawne "ja" lub po prostu uwielbiam takie wewnętrzne narracje. Sasuke, jak zwykle jest gburem, ale jak można go nie kochać?
Ach, no i ta braterska miłość, jakże bez niej żyć?
Guy? Dlaczego, on przeżył? (A mój ulubiony Kakaś? xd) Ciągle się zastanawiam dlaczego go, jakoś tak, nie lubie.. Może jest zbyt "intensywną" postacią? xd
W każdym bądź układzie, czytam dalej :)
Nami
Nami, kochanie xD
UsuńRatujesz mój honor *dozgonna wdzięczość*
Jeśli mam z tym żyć to uwierz, że nie narzekam, wręcz przeciwnie <3
Jak my luimy "studenckie wolne", coraz bardziej xd
Itachi to cię jeszcze nie raz zaskoczy xd
Guy jest... jedyny w swoim rodzaju xd
Mamy nadzieję, że dotrwasz do końca xD
Totalne z was wariatki :D zaciekawiło mnie, idę czytać dalej :D szykuje się zupełnie co innego niż do tej pory czytałam :D
OdpowiedzUsuń