11/01/2013

Dzieje I


Akemii

Schody pokonałam dwoma susami, a przyćmiony popiołem brzask zastąpił mroki podziemi. Od razu zrobił się straszny ziąb, a wilgoć zdawała się osiadać na powietrzu. Miejsce było nieprzyjemne, upiorne i obszerne. Konstrukcję podtrzymywały przekwitłe filary, od których farba odchodziła płatami, podłoga wyścielona była gruzem i kawałkami odchodzących szczątków ścian, a przestrzeń… przerażająco pusta, złowróżbna… Wymarzyłam sobie, żeby wstawić tu swoją skrzynię ze znaleziskami, wszak uratowałam z wysypisk parę książek, rzeczy codziennego użytku, a nawet działającą pozytywkę. Jednak im głębiej nad tym rozmyślałam, tym bardziej zbyteczny wydawał się ten pomysł. Usui i Atsui z pewnością skradliby moje skarby, a Imai skrytykowałaby każdą perełkę z osobna i wyjaśniła jej nieprzydatność.  
Tak, mój ustatkowany, melancholijny nurt życia został akrobatą i zrobił fikołka. Jaka szkoda, że nie wrócił do pozycji stojącej, tylko ugrzązł gdzieś w powietrzu, wywalony do góry nogami.
Po cichutku zakradłam się głębiej i odnalazłam na oślep mój tradycyjny kącik. W tym miejscu gruz stworzył mini-wysypisko, które było dla mnie czymś w rodzaju poduszki. Rozparłam się, a o wygodzie nie było nawet mowy. Niedługo potem rozległo się przyciszone szemranie. Zrozumiałam, że ktoś podąża moim śladem i pokonuje stopnie zdezolowanej chatki, wiodące w dół.
W końcu oślepił mnie snop latarki, a długi, koński ogon, który śmignął przed moimi oczami, skojarzyłam tylko z jedną osobą. W ogóle niepożądaną w tej sytuacji. Zawsze liczyłam, że najpierw odwiedzą mnie bliźniaki – naprawdę – zniosłabym ich towarzystwo, sprzeczki, pretensje i lawinę pytań. Zniosłabym wszystko.
Ale Imai była niezastąpiona w działaniu na moje nerwy.
- Jak zwykle. – Otaksowała mnie i gniewnie zmarszczyła brwi. – Nic ze sobą nie masz, prawda?
Nie.
Wydęłam usta. Z mojej perspektywy Sheeiren była tylko rozmazaną posturą kobiety na tle porażającej jasności. Gdyby nie jej diabelski temperament, może przywiodłaby mi na myśl anioła, jednak myśl ta zdawała się równie absurdalna, co „dziękuję” i „przepraszam”, wyszeptane jej głosem.   
- Nikiro! – zniecierpliwiłam ją swoim milczeniem.
- Nie mogłam nic znaleźć, jasne? Dwa tygodnie temu znalazłam przecież paczkę owsianki. Nie była przeterminowana!
Imai przestąpiła z nogi na nogę. Och nie, kazanie czas zacząć.
- Wiesz, że Fumisuke, bezużyteczna, niekompetentna Fumisuke znalazła ostatnio pięć słoików z marynowanymi warzywami? Wiesz, że w ostatnich miesiącach ty dostarczyłaś tutaj najmniej darowizny?
Prychnęłam, słysząc „darowizny”. Otóż to. Takim mieniem cieszył się odnaleziony prowiant, choć rozdzielanie między ocalałych wcale nie wynikało z naszego dobrotliwego serduszka, lecz z przymusu. I ja, i sama Sheeiren wiedziałyśmy, że najchętniej każdy z nas zachomikowałby wszystko dla siebie. Ale w obliczu katastrofy liczyła się współpraca.
- Chyba wiem w czym tkwi twój problem – podjęła tonem hycla, który przemawiał do łapanego szczeniaka.
Odbąknęłam coś, udając obojętność.
Och. Ja nie musiałam udawać.
- Zamiast zająć się szukaniem żarcia, ty grzebiesz w gruzowiskach za jakimiś badziewiami! Owszem, możemy spróbować zjeść twoją książeczkę, ale nie wiem czy komukolwiek wyjdzie to na zdrowie. Wątpię, aby ktokolwiek z nas trawił papier.
- Hej! – Zawrzała we mnie złość. Dźwignęłam się na nogi i natychmiast tego pożałowałam. Intensywny snop światła zakręcił mi w głowie i trochę zamroczył. Potrzebowałam chwili, żeby przywołać się do porządku. – Ja szukam jedzenia… Przy okazji znajduję też drobiazgi dla siebie. Będziemy maglować ten sam temat każdego tygodnia?
- Nie, jeśli w końcu dostarczysz tu coś porządnego – odpowiedziała od razu, nie potrzebowała nawet namysłu. Chyba nauczyła się na pamięć moich kontrargumentów. – W przyszłym tygodniu masz ostatnią szansę! Doceń moją cierpliwość, którą i tak już mocno nadwyrężyłaś.
- Od dawna przeszukujemy rejony Ame i wszystko co jadalne, już odnaleźliśmy. Nie znajdziemy niczego w pobliżu. Musimy zapuścić się w dalsze tereny.
- Kiedy wspominałam o tym w zeszłym tygodniu, ty przejmowałaś się jakimiś plotkami.  
- Bo mutanci naprawdę mogą…
- Mutanci! – przerwano mi. Dwa, maleńkie cienie wślizgnęły się do podziemi, teatralnie rechocząc. W niskim, bardziej dziecięcym od brata głosiku rozpoznałam Atsuiego. – Oni istnieją! To prawda! Nie pamiętacie ile podróżnych mijało Ame? Każdy z nich mówił to samo. Ludzie! Cywile ucierpieli w wybuchach, złączyli się ze sobą nawzajem. Istnieją nawet tacy, którzy szczepili się ze zwierzętami. Mam wam przypomnieć historię o kobiecie krowie?
- Nie! – Dramatycznie pokręciłam głową. Moja wyobraźnia bardzo szybko odpowiadała na zasłyszane historyjki. Ponoć krowa ta ma ludzką twarz i jedną kończyną dyndającą tuż po szyją. Podskoczyłam w miejscu, przestraszona, gdy drugi z bliźniaków, Usui, przyczaił się przy snopie latarki Sheeiren i zrobił wielkie oczy.
- Bu! – roześmiał się.
Mnie nie było do śmiechu.
A Sheeiren tym bardziej.
- Nie ma żadnych mutantów, do diaska! Odbiło wam? To stworzenie nie mogło przetrwać by w takich warunkach. Nie ma czystej wody, jedzenia…
- Ani twarzy – jęknął Usui. – To znaczy ma. Ale ludzką. A jakbym był krową, to chciałbym mieć jednak krowią twarz.
Brat trzepnął go po ramieniu, szepnął coś i skinął na mnie głową. Aktywowała się moja wyobraźnia i w związku z tym ograniczono mój odbiór bodźców zewnętrznych. Musiałam mieć minę jak w horrorach, ale ta cholerna krowa wryła się w moją pamięć i na dobre się zadomowiła.
Imai, widząc to, pokręciła głową z politowaniem i przeniosła snop światła gdzieś indziej. Dobry Boże, nienawidzę krów i upartych dziewuch w kucykach, które sugerują się pozycją klanu w hierarchii społecznej.
- Gdzie Hinata? – zapytałam.
- Szwenda się po polu, tradycyjnie. Ostatnio coraz częściej się jej to zdarza.
- Po polu? – Usui targnął latarką Sheeiren tak, aby łuna światła doskonale wyeksponowała jego ironiczny wyraz twarzy.
- Teoretycznie pola otaczają nas zewsząd – uściśliłam naukowym tonem. Objaśnienie znaczenia jego min weszło mi w nawyk. Robił tak zawsze, choć często uważano to za niepotrzebne. – Budynki runęły. Badaliśmy tę sprawę i w Ame nie przetrwał nawet jeden. Zostały nam do dyspozycji tylko piwnice.
Sheeiren zganiła mnie samym wzrokiem.
- Mam na myśli tereny dawnych pól ryżowych – warknęła. – Hmpf. Mogłabyś czasem wypełnić czymś tą pustkę we łbie.
Co za…!
- Tam nie jest pusto! – Atsui przystopował mój wzrastający wskaźnik złości. – Tam jest obraz krowy z twarzą kobiety!
- Co gorsze?
- Owsianka – bąknęłam.
Tak, po dłuższym namyśle poddałam się woli rozsądku, stwierdzając, że gniew na Imai jest tu zbędny, prawie tak samo jak moje mimiczne objaśnienia. Ale to i tak nie podziałało. Właściwie pomnożyłam w niej negatywną ikrę – bo ona tam tkwi od zawsze, czai się w pobliżu i czeka aż ktoś nieświadomie ją potrąci. Byłam w tym specjalistką.
- Z tobą jest naprawdę źle. Majaki nie są oznaką dobrego stanu zdrowia.
- Wyrażam swoją opinię, jestem do tego uprawniona. Poza tym, o co się wściekasz? – Oho, to pytanie było bliskie wyrokowi śmierci. – Mówię tylko co gorsze. Wszystko co znajdujemy jest przeterminowane, oprócz tej przeklętej owsianki. Mam jej powyżej uszu.
- A kogo to obchodzi? – Przewróciła oczami. – Zbieraj manatki, idziemy!
Spojrzałam na nią jak na osobę, której potrzebne jest to wypełnienie w łepetynie, o którym napomknęła wcześniej. I czekałam tak długo, dopóki nie zorientowała się, że coś jest nie w porządku. Tak długo, dopóki nie oślepił mnie blask sztucznego światła.
- No co? – sapnęła.
- Przecież się mnie pytałaś. Cholera!
- To było pytanie retoryczne. A wiesz co takie pytania cechuje?
- Co? Co? – dopytywali się jej bliźniaki. No świetnie, Imai przy okazji wzbogaci ich słownik o jedno pojęcie. Dopisze sobie na konto dobry uczynek i jednocześnie przysłuży swojemu małemu społeczeństwu.
- To pytanie nie potrzebuje odpowiedzi – wyjaśniła, czyniąc to tonem, którego oburzała niewiedza innych.
A ja przywołałam w pamięci moment, w którym kazała mi zebrać manatki.
- Dokąd idziemy?
Zbyła mnie machnięciem, odwróciła się przodem do wyjścia i ukradła nam dostępne źródło światła. Odpowiedź dostałam wtedy, kiedy tupoty jej stóp nikły już wraz z echem.
- Zmieniłam zdanie. Poradzę sobie sama!
- Pewnie! Zawsze wszystko robisz sama, a potem my na tym cierpimy! Brawo!  Nie mogę się doczekać następnym konsekwencji twojej samowolki.
- Tylko nie ześlij na nas stada zmutowanych krów – zawołał za nią Usui, a jego bliźniak przyznał mu rację klaśnięciem.
Uwzięli się na te krówska, czy co?
Myślałam, że Imai zniknęła, ale zdradził ją skrzyp wysłużonych schodków prowadzących do podziemi. Wciąż tam sterczała. I nie zajęło nam dużo czasu odsłonięcie jej prawdziwych motywów.
Skrzyp ustał, nastała krótka chwila cisza, a potem moje uszy wyłapały „ten” dźwięk. Był niewinny, ale gdzieś w środku wiedziałam, że nawet kobiecie krówsko nie zainicjuje u mnie takiego alarmu, jak to pstryknięcie.
Pstryknięcie.
Bezzwłocznie poderwałam się z sterty gruzów, jednak było już za późno. Nade mną zmaterializowała się marna imitacja chmurki i złożyła szybką, parosekundową wizytę, pozdrawiając deszczem. Obfitym i zimnym. Rany! Równie dobrze mogła oblać mnie kubkiem wody. Stopień przemoczenia był porównywalny. I gwarantował świetny kabaret dla oglądaczy. Bliźniaki nawet nie próbowały zatrzymać w sobie salw śmiechu, doskonale znali mój charakterek, który nie był tak wyostrzony jak u Imai. Miękłam przy minie opuszczonego szczeniaczka, a chłopcy praktykowali ten trik na tyle długo, że mogłam orzec ich ekspertami.
- Wredne babsko! – wyrzuciłam z siebie część emocji. – Niech tylko nadejdzie noc!
- Zapomnij o zemście. – Głos  Imai ostrzegał mnie z oddali. – Zakryję twoje gwiazdeczki chmurami. Mam was serdecznie dosyć. Wychodzę.
Rozległo się kilka skrzypów, Sheeiren wspięła się na szczyt stopni i ruszyła w zdewastowany świat. Ale dokąd? Myśl ta dokuczała mi tak bardzo, że nawet nie włączyłam się do tradycyjnego kręgu obelg rzucanych pod adresem Imai i tworzonych przez braci. Słyszałam ich szepty, choć nie potrafiłam wycisnąć z siebie ciut więcej skupienia. Przeważająca część uczepiła się Sheeiren, a konkretniej miejsca jej przyszłego pobytu.
- Chłopcy – powiedziałam, niepewnie ruszając do przodu. Usłyszeli mnie i zamilkli, zapewne przestraszeni dodatkowym intruzem. Ale ja nie wyczuwałam niczyjej chakry, tę zdolność utracili shinobi z Ame tuż po katastrofie. Ja… myślałam. Zastanawiałam się czy warto pójść jej śladami i zadbać, żeby nie złapała mnie na gorącym uczynku.
Warto?
- Chłopcy – powtórzyłam się.
Usui przeraził się na poważnie.
- Coś tam jest? – Oboje spojrzeli w kąt, który zajmowałam chwilę temu.
- Tak, mój honor.
- Hę?
- Czekajcie tu, Hinata dotrzyma wam towarzystwa.
Postanowione! Przecież Sheeiren także nie mogła wyczuwać w powietrzu zdradzających shinobi energii. Były niewykrywalne i nikt do tej pory nie podał sensownej teorii na tę zmianę. No, dzięki temu zyskiwałam pewną przewagę. Był to także główny powód, który przekonał mnie do tak poniżającego uczynku.
Trudno.
- Zaraz wrócę – rzuciłam do chłopców, nie oglądając się za siebie.


Sheeiren

Blondynka. No po prostu typowa blondynka - właśnie tego typu myśli kołatały mi się po głowie, gdy wychodziłam z kryjówki - o przepotężny losie, który rządzisz tym światem, dlatego skazałeś mnie akurat na Nikiro?
Westchnęłam i rozejrzałam się dookoła, kiedy tylko znalazłam się na powierzchni. Gruz, gruz i gruz. Wszędzie gruz. Ten krajobraz zbrzydł mi już na tyle, aby zacząć go powoli nienawidzić, a nuda powodowała w mojej wyobraźni jedynie nierealne scenariusze w tej właśnie scenerii, żeby tylko urozmaicić sobie dni, które stały się już rutyną. Przez ułamek sekundy, dosłownie ułamek, przed oczami stanęła mi krowo-kobieta, co podziałało na mnie jak czerwona płachta na byka. Już nie raz zapuszczałam się do lasów Ame, aby zbadać teren i nie wykryłam tam nic, poza śladowymi ilościami odcisków kopyt resztki jeleni, saren i innych czworonożnych istot z rogami. A tak na marginesie: zawsze chciałam na żywo zobaczyć renifera…
Pokręciłam szybko głową, aby odpędzić sobie obraz krzyżówki kobiety, krowy i renifera w jednym. Głupia Akemii, wierzy w jakieś historyjki dziwnej treści, nie mające żadnego poparcia w faktach. Równie dobrze mogłabym jej wmówić, że woda jest zielona, mając do dyspozycji jedynie tego koloru butelkę. W sumie, to może się udać. Tak, definitywnie przemyślę tę kwestię.
Słońce górowało nade mną, powodując prażenie mnie od środka. Upał i zero wiatru - o taaak, idealna pogoda na wycieczkę rozpoznawczą. Tak, Imai. Trzymaj tak dalej, a niedługo padniesz z pragnienia. Hmpf. Kłócąc się sama ze sobą doszłam do niewielkiego budynku, który posiadał aż trzy ściany i znajdował się w dzielnicy, która kiedyś należała do mojego klanu. Doskonale wiedziałam, że Nikiro wlekła się za mną. Wywnioskowałoby to nawet pięcioletnie dziecko. Wystarczyło kazać jej się zebrać, a potem po prostu olać, aby rozbudzić w niej ciekawość, która nie pozwoliła wysiedzieć jej w spokoju na tyłku w kwaterze. Takie proste, a takie skuteczne…
Ten prozaiczny czyn nie miał jakiegoś określonego powodu. Brakowało mi rozrywki, a Akemii prawie w stu procentach rekompensowała te braki swoją osobą. Dyskretnie patrząc, czy nadal mnie śledzi weszłam do resztek, które pozostały z dawnego spichlerza, przesunęłam ubrudzony do granic dywan i szybko otworzyłam klapę, a mały schowek pojawił się przed moimi oczami. Zagarnęłam szybko do kieszeni jedną z ostatnich tabliczek czekolady, zamknęłam klapę, przesunęłam dywan i cichociemnie ponownie powróciłam na ulicę, a raczej to, co z niej pozostało.
Podśpiewując cicho pod nosem zorientowałam się, że Akemii gdzieś się ulotniła. A już liczyłam na rozrywkę…
- Ohayo, Shee! - tę intonację głosu i możliwość zdrobniania mojego imienia posiadała tylko jedna osoba, tfu istota, która właśnie przypomniała mi o swoim istnieniu.
- Ohayo, Stefan - mruknęłam, gdy mały smoczek znikąd pojawił się na moim ramieniu. Smoczek, tak… Gdy pierwszy raz go zobaczyłam, byłam pewna, że mam do czynienia z czymś pomiędzy jaszczurką, a wiewiórką w kolorze granatu. Koniec końców, Stefan uparł się, że jest pełnoprawnym smokiem, a ja nie miałam co do tego żadnych obiekcji. Przecież zawsze lepiej jest powiedzieć, że twoim summonem jest smok, a nie jaszczurka z defektem i kompleksem wyższości.
- Mam zatrważające wieści! - wybałuszył oczy, łapiąc się za głowę. Uniosłam jedynie pytająco brew, a on natychmiast się ożywił - zmierzają do nas pewni panowie, może to wrogowie? Wiedza ta nie w mych granicach leży, lecz sprawdzić to na pewno należy! - ostatnio nie tylko Akemii zaczęła wariować, ale również Stefan nie był w pewni sprawny, jeśli chodzi o logiczne myślenie. Dwa tygodnie temu doszedł do wniosku, że jego przeznaczeniem jest bycie światowym poetą, a że świata już nie ma, to przywłaszczył sobie przydomek “najlepszego poety” i czuł się z tym zadziwiająco dobrze. To dość deprymujące, że mój smok al’a jaszczurka tak biegle włada językiem, że aż potrafi układać rymy, a ja mam taki talent do pisania, jak do tańca, czyli żaden.
- Powinnam się tym przejąć?
- No co najmniej, złotko! - podskoczył, o mało co nie spadając, a uratował się od niechybnego upadku, wczepiając pazury w moją koszulę.
- Co ty robisz, marny pomiocie jaszczurki? - warknęłam, patrząc na rozdarte ubranie.
- Pomiocie jaszczurki! Dobre sobie! - fuknął, odwracając się ostentacyjnie. Przy ludziach twierdzę, że jest on najprawdziwszym smokiem zesłanym przez moją rodzinę, aby strzegł mego żywota od wszelkich niebezpieczeństw, lecz na osobności śmieję mu się prosto w oczy, udowadniając, że jednak jest tylko marną jaszczurką.
- Hmpf - sapnęłam, kopnąwszy nic niewinny kamyk, który nieszczęśliwie stał mi na drodze i w sumie było to jego jedyne przewinienie, a zaraz po tym w polu mojego widzenia pojawiła się zdezelowana brama wioski.
- Zdobędziesz się na to i zbrukasz swą dumę, aby zszargać swój honor i przeprosić mnie czule?  
- Przestań, Stefan, bo jak nie…
- To co?!
- To cię wykastruję - zamilkł, a ja dyskretnie sprawdziłam, czy Nikiro mnie odnalazła. Na me nie szczęście szlajała się za mną dalej, zdradzając siebie tymi blond kudłami, świetnie odznaczającymi się na tle szarych budynków. No nic tylko ją za nie wytargać, hmpf.
- Shee? - spytał podejrzliwie.
- Hmm?
- Skąd wiesz, gdzie iść?
- Intuicja - odparłam, tak naprawdę nie mając określonego celu swej przechadzki. Z jego słów wywnioskowałam jednak, że szłam w dobrym kierunku, zmierzając w stronę dwóch nieznajomych przybyszów.
Jak łatwo zauważyć, nie zaczęłam skakać z radości, ani płakać z rozpaczy. W sumie nie zareagowałam prawie w ogóle, gdyż podróżnicy to nic niezwykłego. Trochę ludzi jednak przeżyło i postanowiło wyruszyć w trasę ku lepszej przyszłości, ku nowemu życiu. Sama układam ten plan od przeszło miesiąca i jeśli w następnym tygodniu nikt nie zgodzi się ze mną wyruszyć, zrobię to sama. Generalnie, to Stefan i tak jest do mnie przywiązany, więc nie oszaleję z braku towarzystwa.
Weszłam spokojnie w las, mając jednak na widoku główną drogę, która kiedyś była jednym z większych szlaków handlowych. Nikiro znów zdradziła się zacnym kolorem swych włosów, a ja zachodziłam w głowę co zrobić, aby w końcu było śmiesznie. Teraz, gdy nie do końca widziała, co robię, wyciągnęłam z kieszeni czekoladę i natychmiast wyjęłam jej połówkę z papierka, resztę z powrotem chowając.
Dzięki ci babciu! Gdyby nie ty umierałabym teraz z czekoladowego głodu! Jestem uzależniona od tej brązowej masy i niestety to już nigdy się nie zmieni. Ile razy ja już próbowałam odwyku… Jeśli Akemii dostatecznie mnie dzisiaj ubawi, to może odpalę jej część?
Gdy w myślach zachwalałam zalety czekolady, Stefan syknął cicho, a ja natychmiast wskoczyłam na drzewo. Tak się zamyśliłam, wchodząc w świat gdzie tabliczki czekolady miały skrzydła i latały wokół mnie kusząc, że moja jaszczurka smok, musiała mnie ostrzec. Starzejesz się, Imai…
Siedząc wysoko na drzewie, widziałam wszystko, co działo się na dole. Akemii niechybnie się do mnie zbliżała, a ja spojrzałam nieufnie na Stefana. On sapnął jedynie z dezaprobatą, wskazując łapą następne drzewo. Przeskoczyłam na nie, a on pokazał następne. Powtórzyliśmy tę akcję pięciokrotnie, nadal nie mogąc uwolnić się od Nikiro, która mimo, że szła na oślep nie zgubiła kursu. Teoretycznie na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jest osobą nawet rozgarniętą. Jak bardzo pozory mylą…  Wydawało mi się jednak, że to nie ona była naszym głównym celem. Gdyby okazało się to prawdą, Stefan prawdopodobnie pierdzieliłby trzy po trzy, a nie zachowywał grobową ciszę i kamienny wyraz twarzy/pyska/mordy. Nigdy nie wiem, które określenie wybrać…
-Aaaaaa! Kuso! - damski krzyk przeszył powietrze, a resztki ptaków które przeżyły apokalipsę wzbiły się do lotu. Plasnęłam się otwartą dłonią w czoło. Któż to mógłby być, jeżeli nie Nikiro?
- Co o niej sądzisz, Sasuke? Upolowaliśmy całkiem ładną blond łanię - z przeciwnej strony, niż krzyk Akemii nadchodziło dwóch mężczyzn bardzo do siebie podobnych. Mimo, że patrzyłam na nich z góry bez problemu zauważyłam, że są dość… no wyglądem nie straszyli.
- Musisz już od południa pierdolić te swoje farmazony? - niższy z nich warknął, mając za pewne tego drugiego dość. Jakbym widziała siebie i Akemii, czy to nie piękne?
- Farmazony, farmazony - mruknął wyższy.
- Zaczyna się - szepnął mi na ucho Stefan.
- Hę?
- Idź za nimi… - Tak też zrobiłam i ponownie powróciłam o kilka drzew do tyłu. Gdy tylko mężczyźni ukazali się w polu widzenia blondynki, ta otworzyła oczy szerzej niż kiedykolwiek dane mi to było ujrzeć, a ja natomiast walczyłam z wielką pokusą, potrzebą, wybuchnięcia szyderczym śmiechem. Nikiro dyndała sobie górą do dołu na linie, której pętla zacisnęła się na jej kostce, a na widok nowych przybyszy, zakryła sobie usta ręką, a jej policzki zrobiły się czerwone. Opanuj się, Imai. Miałaś się z niej nie śmiać. Mimo szczerych chęci było to jednak silniejsze ode mnie.
- Kim, kim, kim wy jesteście? - wskazała na nich palcem, nie odrywając drugiej dłoni od twarzy.
- Cóż za cudowny dar zesłany prosto z niebios! Spotkanie tak pięknej niewiasty w tak dziwnych okolicznościach graniczy z cudem! Witaj - ten z dłuższymi włosami związanymi na karku, dygnął przed Akemii, która robiła wszystko aby zamaskować wykwitłe na jej twarzy rumieńce - bolało jak spadłaś z nieba?
- Nie pogrążaj się - odparł … Sasuke, jeśli dobrze pamiętam, przeczesując sobie palcami włosy.
- Kim jesteście?! - krzyknęła spanikowana, wlepiając swój maślany wzrok w yyyy Sasuke, tak Sasuke.
- Jam jest Alfa i Omegaaa, początek i konieeec - umiejętności wokalne jego towarzysza pozostawiały wiele do życzenia, lecz cała ta sytuacja podobała mi się z sekundy na sekundę coraz bardziej.
- Przybywamy z Konohy, szukamy ocalałych - powiedział ze względnym spokojem Sasuke, rzucając karcące spojrzenia temu drugiemu.
- To, to, to wiele wyjaśnia - wyjąkała Nikiro, nadal dyndając na drzewie. Stefan zachichotał cicho, a ja miałam ochotę zrobić dokładnie to samo, gdyż wyglądała ona naprawdę śmiesznie - to, to ja chyba jestem tą o-ocalałą - co, jak co, ale jej o jąkanie się nie posądzałam. Nie miała może mojego temperamentu, ale również z reguły nie dawała za wygraną, a przy najmniej nie od razu, a tutaj? Zabrakło jej języka w gębie?
- Będzie, będzie zabawa, będzie się działo i znowu nocy będzie mało… - ten drugi zaczął odstawiać niezidentyfikowany taniec radości, a ja ponownie miałam dziś ochotę pacnąć się w czoło.
- Ehh - westchnął Sasuke i na chwilę na dole zapadła cisza, przerywana jedynie głośnym oddechem Akemii. Spojrzałam na nią i poczułam, że przegrałam…
- Imai, ty podła małpo! Złaź z tego drzewa! - mieliście kiedyś ochotę komuś przywalić? Ale tak siarczyście, zamaszyście, z gracją? Bo ja tak i to właśnie w tym momencie. Prychnęłam i zeskoczyłam na ziemię, pojawiając się przed blondynką. Miałam teraz przed oczami dwóch wysokich, przystojnych i dobrze zbudowanych mężczyzn, którzy wcale nie wydawali się zaskoczeni moją obecnością.
- Najpierw anioł w blasku jasności się przed nami pojawił, a teraz diabeł z czeluści piekła się wyjawił - popatrzyłam sceptycznie na kolesia w kucyku, po czym odwróciłam się w stronę Akemii i nie wytrzymałam.
- Cha, cha, cha! - złapałam się za brzuch i mało brakowało, żebym się udusiła.
- Śmiej się, śmiej - fuknęła obrażona i nadal czerwona od nadmiaru emocji, a ja pociągnęłam ją za rękę w dół, przez co blondynka od razu odbiła się do góry, gdyż lina była elastyczna. - Przestań!
- Wyglądasz jak taka szmaciana laleczka na sznurku. No nic tylko dręczyć. - Znów ponowiłam swój ruch, a Akemii zaczęła dyndać jeszcze bardziej.
- Ekhm. - Sasuke przeszkodził mi w zabawie donośnym chrząknięciem.
- Więc przedstawicie się, czy nie? – spytałam, natychmiast się ogarniając. Śmieszna żałosność Akemii, śmieszną żałosnością, ale trzeba było wziąć się w garść.
- Uchiha Itachi - przedstawił się mężczyzna z dłuższymi włosami, zachowując kompletną powagę. A jeszcze przed chwilą odstawiał przede mną jakieś plemienne tańce…
- Uchiha Sasuke.
- Bracia, hmpf - wiedziałam to od samego początku! Czułam to! - Nazywam się Imai Sheeiren, a to Akemii - popatrzyłam na nią i ponownie podśmiałam się pod nosem.
- Siostry?
- Nie! - odkrzyknęłyśmy w tym samym czasie.
- A już myślałem - zakpił i pokazał na nas palcem. - Anioł i diablica.
- Gbur i idiota - skwitowałam, ironizując.
- Imai, ty niekulturalna dziewucho!  - krzyknęła Akemii, próbując rozwiązać pętlę, więżącą jej nogę. - Mogłabyś przynajmniej udawać, że jesteś miła!
- Dokąd zmierzacie? - skierowałam swoje pytanie do nowoprzybyłych, ignorując dyndającą Nikiro.
- Mamy pewne plany… - Sasuke zaczął coś mówić, lecz kompletnie straciłam wątek, wpatrując się w Itachiego, który nagle zaczął emanować jakąś siłą i pewnością siebie, przez co poczułam do niego coś w rodzaju szacunku. Nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło, aby szanować kogoś, z kogo jeszcze chwilę temu jawnie się wyśmiewałam. Do dzisiaj. - Słuchasz mnie w ogóle? - rzucił zirytowany Sasuke, a ja mrugnęłam kilkakrotnie oczami, aby się obudzić.
- Yyy, nie - burknęłam, ganiąc się w myślach za jakieś dziwne przypuszczenia.
- Zdejmij mnie! Zdejmij mnie!
- Bądź cicho, kiedy dorośli rozmawiają… - rzuciłam, wściekając się na samą siebie, co było gorsze od wściekłości na Akemii.
- Zdejmij mnie, zdejmij! Niedobrze mi! - westchnęłam i pstryknęłam palcami. Ponownie dziś nad blondynką pojawiła się chmurka, znów przemaczając ją do suchej nitki - nie musiałaś tak drastycznie, tępa brunetko - fuknęła, a we mnie pojawiły się niespotykane nigdy dotąd pokłady litości i zrozumienia, że aż właśnie miałam zamiar się odwrócić i najprościej w świecie ją od tej liny uwolnić, lecz ubiegł mnie Sasuke.
- Babskie problemy - chłopak podszedł do Akemii, która przeklinała na czym świat stoi i kunai przeciął linę, łapiąc dziewczynę za rękę tak, aby nie wyrżnęła głową o ziemię. Spojrzałam wtedy ukradkiem na Itachi’ego, a jego wzrok zmroził mi krew w żyłach. Nikt jeszcze nigdy nie przeraził mnie jednym spojrzeniem…. Aby zmienić tok moich myśli, zaczęłam rozglądać się za Stefanem, który zniknął gdzieś, najwyraźniej nie mając ochoty zawierać nowych stosunków międzyludzkich.
- Dobra - westchnęłam, poprawiając sobie kucyka - nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej, ale z każdej sytuacji można wybrnąć. Jesteście z Konohy, tak?
- Tak - odparli zgodnie.
- Ile już jesteście w podróży?
- Miesiąc.
- Czyli dwa siedzieliście w Liściu?
- To chyba dość logiczne - prychnął Sasuke, a ja właśnie w tej chwili doszłam do wniosku, że się nie polubimy.
- Nie wiem, co figuruje w twoim słowniku pod pojęciem logika, więc pozwól mi się dowiedzieć, dobrze? - warknęłam, a wzrok Itachiego ponownie ostudził mój temperament. Jedno spojrzenie tych czarnych oczu... Imai, szanujmy się...
- Przejdź do sedna - rzuciła Akemii.
- Zrobimy tak - mruknęłam. - chodźcie do naszej wioski, a raczej tego co z niej pozostało i tam na spokojnie porozmawiamy.
- Nikt nie będzie mówił mi, co mam robić - mruknął Sasuke, przechylając głowę.
- Nie utrudniaj i chodź - powiedział Itachi, pokazując ręką, żebyśmy już szły. Odwróciłam się w stronę Nikiro, która z całych sił starała się nie patrzeć w stronę jednego z nich, a ja z dobroci serca postanowiłam pomóc jej przed całkowitym upokorzeniem.
- Ruszaj się - złapałam ją za łokieć i lekko popchnęłam.
- Ej!
- Cicho - syknęłam. - masz. - Wyciągnęłam z kieszeni połówkę czekolady i wcisnęłam jej w rękę. Dziewczyna nie była w stanie się odezwać, a ja położyłam sobie palec na ustach, żeby nie zaczęła zaraz wrzeszczeć z radości.
- A-a-ale jak? - szepnęła, pośpiesznie zdejmując resztki opakowania.
- Zapasy - mruknęłam, dyskretnie patrząc, czy bracia idą za nami. Akemii nagle przestała jeść i popatrzyła na mnie dziwnie.
- Dlaczego mi ją dałaś? - Wskazała na czekoladę.
- Bo miałam taki kaprys…
- A czemu nie podzieliłaś się nią ze mną wcześniej?
- Bo miałam inny kaprys. - Nikiro skończyła jeść swoją czekoladę akurat wtedy, gdy pojawiła się przed nami brama - mam jakieś dziwne przeczucie…- szepnęłam pod nosem, rozglądając się nerwowo.
- Ja też.
- To nie było do ciebie…
- Co nie zmienia faktu, że ja też mam przeczucie - żachnęła się, a moje wrażenie czegoś zbliżającego się wielkimi krokami tylko rosło.
- Będzie z nimi duży problem - mruknęłyśmy jednocześnie. Lepiej niż chórki z teatrów.
- My się w czymkolwiek zgadzamy? - uniosłam pytająco brew.


Akemii

Pamięć często nas zawodziła, nas – ocalałych. Wspomnienia mieliśmy pogmatwane i niejednolite. Pamiętałam dziadka, jego opowieści, bezustanną konkurencję wyższości między klanami Ame, a było ich całkiem sporo, tych mniejszych i bardziej rozległych. Klan Imai stał w czołówce. Shinobi nie tylko charakteryzowali się tam niewysłowioną siłą i kontrolą chakry, lecz byli także doskonale wyszkoleni w walce wręcz oraz bystrzy. Niezwykle bystrzy. Często nie brałam pod uwagę tego szczególiku, przez co doświadczałam wypadków podobnych do tych sprzed chwili.
Mój dziadek snuł swoje opowieści. Pocieszał mnie, gdy byłam przybita pozycją naszego klanu. Nikiro uznawano w Ame za nędznych fanatyków religijnych, których bóstwem było rozgwieżdżone niebo. Wychowałam się w tej kulturze, choć gwiazdom nie ufałam za grosz. Jednak dziadek robił, co mógł, by zetrzeć smutek z mojej twarzy. Któregoś dnia, co pamiętałam doskonale, powiedział, że klan Imai nie jest tak wyjątkowy i porównał ich do klanu Wioski Ukrytej w Liściach.
Klanu Uchiha.
I faktycznie, dostrzegałam to podobieństwo. Właśnie teraz, gdy rozkoszowałam się czekoladą i dyskretnie przyglądałam… braciom. Ciekawe czy ta dwójka również obalała teorię przeciwieństw, jak było to w przypadku Usuiego i Atsuiego. Możliwe, że mieścili się w większości, ponieważ wyższy, z dłuższymi włosami wyglądał mi na niespełnionego romantyka. Cholera! I nazwał mnie aniołem. Pomyślałam, że podam mu na tacę tysiąc okazji, w których zgani się za poprzednie określenie.
Młodszy z Uchihów, Sasake – bodajże – był typem, który od początku miał w moim liczniku minusową punktację. Ale podskoczyła, zupełnie niespodziewanie, tuż po tym jak pomógł mi wyplątać się z ich własnej pułapki. Przeklęci! Nieświadomie wręczyli Sheeiren kolejny powód, by ze mnie kpić. Nerwy i wstyd związane z całym zajściem częściowo ujarzmiła czekolada… i fakt, że Imai skora była podzielić się tym znaleziskiem, choć nie kryłam wściekłości za ostatnie kostki tabliczki. W tych czasach, czekolada była rarytasem, podobnie jak wanna, ciepła woda, owoc, warzywo, wszystko, co wyrastało z ziemi i nie było skażone. Ale rarytasem była także zdolność, która niegdyś była niedocenianą codziennością – możliwość wyczuwania buzujących energii shinobi.
Ciekawość paliła mnie tak bardzo, że nie mogłam się powstrzymać. Przełamałam blokadę na podejrzanych typów i przystanęłam akurat wtedy, gdy dostaliśmy się na główne gruzowisko Ame, te największe.
- Co jest? – zapytała Imai, miała dziwny humorek, zważywszy na wyjęcie ostatnich kawałeczków czekolady.
Zignorowałam ją i wlepiłam spojrzenie w braci.
- Czujecie chakry?
Oboje wzdrygnęli się widocznie, a Imai zrobiła minę, która pochwała moje pytanie. Wyższy z braci był wyraźnie zaintrygowany, zaś Sasake przypatrywał się naprzemiennie mi i Sheeiren.
- Wy też nie? – zapytał, zniecierpliwiony ciszą.
Pokręciłam głową, z celowo nałożoną maską bezsilności. Kiedyś brak tej zdolności byłby dla shinobi prawdziwą hańbą.
- Wracamy do średniowiecza. – Imai wsparła dłonie na biodrach.
- Brak ciepłej wody, ryżu, owoców – zaczęłam wyliczać i doszłam do wniosku, że nie zduszę tego w sobie. – Ale czekolada jakimś cudem się odnalazła – rzuciłam kąśliwe.
- Niewdzięcznica – parsknęła Sheeiren.
Uchihowie najwyraźniej nie durzyli się w czekoladzie, stopniem zbliżonym do mnie i Imai. Sasake wyraził na głos swoje teorie, w ogóle nie skuszony smakołykiem:
- Widocznie wybuchy pozbawiły tego każdego ninja. I w rezultacie musimy zastawiać pułapki, jak dzieci.
Trzeba być jeszcze większym dzieckiem, żeby w ową pułapkę wpaść, ale tę myśl zostawiłam już tylko dla siebie.  
Och, dobra… Imai musiała ją odgadnąć, bo zerknęła na mnie z lekko uniesionymi kącikami ust. Menda! Czasami byłam niezbicie pewna, że Imaiowie wcale nie są bystrzy, oni najzwyczajniej w świecie potrafią zaglądnąć do ludzkich myśli, lecz zamaskowali tę zdolność pod zwykłym talentem spostrzegawczości. Chociaż… to byłoby nietypowe. Od dawna wiadomo mi, że potomkowie klanu Imai uwielbiają robić na widzach wrażenie swoimi umiejętnościami. Nikt nie przepuściłby okazji, by udowodnić czyjąś niższość, czytaniem w myślach.
- Hej! - Ocknął mnie wrzask. To Sasake.
Imai prychnęła pogardliwie i wyjaśniła mu:
- Do tego trzeba przywyknąć. Często tak ma.
- Jak mam? – wzburzyłam się.
- Nie można do ciebie dotrzeć, Nikiro. Ale, Uchihowie, nie martwcie się. Jest na to sposób.
Choleria, pstryknięcie! Momentalnie czmychnęłam z wolna formuującej się chmurce. Jako że znajdowaliśmy się na zewnątrz, Sheeiren miała większe pole do popisu, poza tym, jak wspominałam wcześniej, osoby z krwią Imai rozkoszują się w minach uznania oglądaczy, a Sheeiren niepodważalnie właśnie to chciała wywołać na twarzach nowopoznanych.
- To już trzeci raz. – Próbowałam się uratować. Zbyt dramatycznie, by można było wziąć mnie za twardą i odważną.
Uh, zimno! Ziąb chwycił mnie już po dwóch wcześniejszych sytuacjach, a teraz z pewnością zamienię się w sopel lodu!
Chmurka mnie ścigała, ale kątem oka zanotowałam ruch Sasake. Zjawił się przede mną, niewzruszony lewitującym nad naszymi głowami chmurzyskiem i prawdopodobnie, bo niewiele widziałam, zgromił Imai wzrokiem, który dzierżyła też ona sama.
- Głupek! – syknęłam na niego.
- Ty naprawdę jesteś niewdzięczna – powiedział cicho przez ramię, a później zwrócił się do nas obu, donośnym, potępiającym tonem: - Jeśli tak wygląda życie w Ame, to nie dziwę się, że niewielu przetrwało. Skończcie zachowywać się jak dzieci i weźcie się w garść. Szukamy z Itachim ocalałych.
- A my to co? – Znowu syk.
- Zdrowych umysłowo ocalałych – sprostował Sasake, a ja ze złości nawet go nie ostrzegłam. Chłopak nie zauważył do tej pory narastającej furii w oczach Sheeiren i wiedziałam już, co muszę uczynić, żeby nie zmoknąć.
Cofnęłam się gwałtownie i właśnie w tej chwili, gdy Sasake produkował się jeszcze kazaniami, z chmurzyska zaczął siąpić deszcz. Nie minęła sekunda, a mżawka przeobraziła się w najprawdziwszą ulewę. Była bardziej intensywna niż kubeł wody, którego zwykle wylewa na mnie Shee.  
Zapadła cisza. Dla mnie była ona krępująca, dla Sheeiren był to moment zwycięstwa, natomiast dla Itachiego (o ile dobrze zapamiętałam imię) była to chwilka frajdy. Przez czysty przypadek zorientowałam się, że starszy z braci patrzy na Sheeiren „tym” wzrokiem pełnym uznania, którego żądała sprawczyni chaosu.
Odważyłam się na rzut oka w kierunku Sasake, zmieniłam też pozycję, żeby polepszyć obserwację jego mimiki. Och, poczułam się winna całej sytuacji.
- Sasake… - szepnęłam ostrożnie, jak do rozjuszonego zwierzęcia.
Imai szczerzyła się zwycięsko, zamiast pomagać.
A Sasake spiorunował mnie tym wzrokiem, którym piorunowano mnie regularnie od apokalipsy. Rany! Znoszenie ich weszło mi w nawyk.
- Sasuke! – warknął.
- Wszystko jedno – mruknęłam, urażona jego intonacją. Dobra! O ile nie dałam mu do zrozumienia, jak kosmiczny poziom może osiągnął szał Imai, o tyle nie prosiłam Sa-su-ke o obronę. Jeżeli w ogóle obrona była jego motywem głównym. Niestety bardziej prawdopodobna wydawała mi się próba ukojenia napięcia między mną i Sheeiren.  
Sasuke zebrał powietrze, napuszył policzki, przeczesał nasiąknięte wodą włosy, a Sheeiren wreszcie zdecydowała się anulować technikę.
- Deszcz… - powiedział cichutko Itachi. – Interesujące.
- Itachi! – Sasuke podniósł głos, jak żołnierz w szeregach, mimo że od jego brata dzieliły go mizerne dwa metry. – Mogę je zabić?
Psiakość. Błyskawicznie wystrzeliłam w stronę Sheeiren, w drodze zaopatrując się w zardzewiały kunai, z poszarpanymi krawędziami. Oj tak, wyniszczona broń była następnym minusem apokalipsy. Imai widziała w tym plus; mniej żyjących ludzi – mojego pokroju, rzecz jasna.
Zatrzymałam się za plecami Sheeiren i zacisnęłam ręce na jej ramionach. Nie chowałam się jak owieczka! Potrzebowałam narady.
- Od teraz to nasi wrogowie.
- Nie – jęknęła, ale po ułożeniu ciała i ogniu w oczach zorientowałam się, że marzy, by zanurzyć się w ferworze walki. Była jej żywiołem, mimo połamanych i wyjedzonych przez rdze mieczy. – To nie nasi wrogowie. Twój Sa-sa-ke, to tylko idiota, który przecenia swoje możliwości i dyskryminuje innych.
Itachi odchrząknął.
- Prawda.  
Sasuke roztrzepał włosy. Gdyby nie trafna uwaga mojej współtowarzyszki, wzięłabym za gwiezdne bóstwo, o których uczono mnie w rodzinie.
- Przystojniacy zawsze są idiotami – pomyślałam na głos.
- Nikiro, to drugi raz, w którym się z tobą zgadzam – szepnęła zadowolona Sheeiren, lecz chwilę później jej wzrok spoczął na drugim z braci. – Poniekąd – dodała.  
- Zabiję je! – Sasuke zaczął się rwać do walki. Sheeiren tylko podjudzała jego płomień, zapraszając go gestem dłoni. Kryłam się za jej plecami jak tchórz, dlatego czym prędzej wysunęłam się na przód z tym przeklętym, zużytym kunai. – Ją zabiję za tę chmurę, a ciebie… – Och, mówił do mnie. Nie znosiłam, gdy na mnie krzyczano i prawdę powiedziawszy najchętniej wróciłabym za swoją tarczę, którą była Imai. – Ciebie zabiję za… za…
- Głupotę – podpowiedziała Imai. – Nieuwagę, lekkomyślną, nieodpowiedzialność…
- Jestem odpowiedzialna! – Odwróciłam się do niej przodem, ze złości zaciskając pięści. – I uważna!
- To było bardzo uważnie z twojej strony, wpadając w pułapkę. Zaplanował ją Sasuke, mam rację? – Wyjrzała zza mojego korpusu, przybierając pozycję fachowej złośnicy. Skrzyżowane ramiona i wyzywające spojrzenie – plan na sukces.
Itachi spojrzał z rozbawieniem na brata.
- Była na zwierzynę! – A ten zaczął bronić swojego imienia. – Nie sądziłem, że jakiś człowiek będzie na tyle…
- Nieuważny – wtrąciła znów Imai.
Cholera, cholera, cholera! Potrzeba rozszarpania jej na strzępy paliła mnie żywym ogniem. Niechaj się dzieje co chce, myślałam, krocząc w jej stronę. Prawie tak złowróżbnie jak sama Imai.
- Ułatwię mu zadanie i zabiję cię wcześniej – powiedziałam.
- Mam ci przypomnieć jak kończyły się kiedyś potyczki klanu Nikiro i Imai? Nie pamiętasz wyników turniejów?
- Jestem inna od mojej rodziny!
- Racja. Oni byli bardziej uważni i rozsądni.
Zabrakło mi kontrargumentów. Rzuciłam się na nią, uwalniając szarpiącą mnie od środka bestię. Gdy próbowałam dosięgnąć jej końskiego ogona i dać jej solidną nauczkę, oczami wyobraźni widziałam miny ważniaków z klanu Uchiha. Musieli zdębieć na ten widok, zwłaszcza, że zdrowo myślący ocalały połączyłby swoje siły z towarzyszem w walce przeciwko intruzom.
Zdecydowanie byłyśmy wyjątkowe.
Ale gdy Imai mnie z siebie zrzuciła, do naszych uszu dotarły przyciszone słowa Itachiego:
- Będzie z nimi dużo problemów.
- Jakbyś wyjął mi te słowa z… - Nie mogłam skończyć, bo Sheeiren zachowywała się jak dzika zwierzyna, napadając na mnie po raz kolejny, tym razem z odwetem.  
- Myślałem, że ocaleni z Ame będą inni – bąknął Sasuke.
- Ale z tymi niezdrowo myślącymi będzie więcej zabawy.
Kto wie, pomyślałam, borykając się z ciosami towarzyszki. Do zmroku brakowało jeszcze paru godzin, więc niewiele mogłam zdziałać swoją chakrą. Musiałam polegać na własnej sile.
- Nikoro-sama, Imai-sama!
Nawet jękliwy głosik naszego balastu nie wytrącił nas z ferworu bijatyki. Jak dzieci? Możliwe. Jednak nie żałowałam ani jednej chwili przeznaczonej na bezmyślną walkę – właśnie z Sheeiren.
Hinata znieruchomiała pośrodku zdarzenia, a Sasuke zauważając ją, przygotował w pogotowiu katanę. Jakimś cudem była nieskalana, cudowna i czysta, przez co poczułam w sercu ukłucie zazdrości i, kiedy przywołałyśmy się z Sheeiren do porządku, schowałam swoją broń najszybciej, jak było to możliwe.
- Hinata! – odezwałam się bez sensu.
Udobruchałam Sasuke, gdy zrozumiał, że znamy tą kobietę.
Uchihowie szukają ocalałych. Dobrze, ale co zamierzali z nami zrobić? Czekały nas jeszcze objaśnienia, bo przecież Usui i Atsui nie wiedzieli nic o wizycie shinobi z Konohy. Potrzebowaliśmy czasu na uzgodnienia.
Ale oni tu byli, ci dwaj podróżnicy.
Czułam, że przyczynią się do wielkich zmian w naszym życiu, a moje przeczucia rzadko mijały się z prawdą. Wprawdzie nie wiedziałam czy mogę powierzyć im ciut mojego zaufania, ale Sheeiren reagowała na nich całkiem przychylnie, a zwykle kierowałam się jej intuicją.
Pozostało mi wierzyć, że bracia, oprócz podróżników, okażą się także naszymi wybawicielami.


AUTORKI
Akemii
Sheeiren

Hoł hoł hoł. Święta już za pasem! Brakuje tylko choinki, bombek i prezentów! (W Kauflandzie są, zapamiętam <3) A nie, to nie te święta xd Miło w piątek, miło w świątek. Dwa w jednym, suprajs :D Teraz ja, teraz ja! No jak musisz ._. MENDA! Hmpf.
Są Uchihowie, są potyczki (walki na śmierć na życie, a nie -.-”) (LOL, potyczki brzmią mądrze!) (sztywniara!) Nikiro vs. Imai - jest wszystko! Nie ma czekolady (bo zjadłaś, do cholery!) No zjadłam, ale powinno być jej więcej! Ja tam wolę jogurty, od czekolady się tyje :<  Ty małpo przebrzydła, frajerze jeden! Nigdy nic więcej ci ze swojego spichlerza nie odpalę! Będziesz mówiła: jestem głodna, jestem głodna! A ja zamiast ciebie nakarmię Stefana! <foch> PFF, ja niczego od ciebie nie potrzebuję, Imai! Miałabym jogurty w SWOIM spichlerzu, gdyby nie to, że mają krótki termin przydatności do spożycia, a od apokalipsy minęly trzy miesiące. GŁUPIA LOGIKA! NA CO ONA KOMU? Tak czy siak ja mam rację ;3 bo to ja mam swój smakołyk a ty nie <3 Epic win!
Shee, pięknie to zakończ teraz! A na GG mnie przeprosisz. Wiesz, ja doceniam ludzkie starania, ale nie polecam wierzyć w cuda. (To moja Droga Ninja! XD [padłam XD]Na dłuższą metę to nie pyknie xD
Kończ! Zamknij się ._.
Więc, tak. Yyy, kończę :3 Pozdrawiamy <3
Ja nie pozdrawiam, zepsułaś mi humorka :<<
Od tego jestem, praktykuję to od urodzenia <3

Baaj :D
Ja, ja też chcę! Pa, kochani (Tak, Shee, oni są kochani!)
Ja miałam skończyć!
Peszek.
Będziesz coś chciała…


Bywajcie!

18 komentarzy:

  1. Ohayo! :D
    Zrobiłyście mi niespodziankę dodają ten rozdział akurat dzisiaj i muszę przyznać, że jestem z niej bardzo zadowolona. :)
    Podobają mi się wasze dialogi. Cały czas kłótnie, LOLz.
    Każdy owoc, roślina czy coś do jedzenia jest darem? :o Straszne warunki, mniej więcej jak na Ukrainie..xd
    Ogólnie to zakochałam się w Sfefanie. "Dwa tygodnie temu doszedł do wniosku, że jego przeznaczeniem jest bycie światowym poetą, a że świata już nie ma, to przywłaszczył sobie przydomek “najlepszego poety” i czuł się z tym zadziwiająco dobrze." - ten tekst podbił moje serce. Moja nowa miłość. ♥
    Zaskoczyło mnie to, że dziewczyny już się spotkały z Itachim i Sasuke.
    "Saske" - gbur i Itachi -idiota <3
    Coś czuję, że to będzie naprawdę dobra, oryginalna historia. ::)
    Przepraszam za błędy, piszę z telefonu.
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo Zołczan ;3
      Stefan podbił twoje serce? Siedzi mi na ramieniu i mówi, że jest mu niezmiernie miło <3
      Ukraina, Ukraina. Tu jest gorzej! Deal with it!
      Musiałyśmy już spotkać się z Uchihami. Przecież nie czytacie tego dla nas, tylko dla nich. Nie oszukujmy się xD
      Itaś <3 niach niach. Wy go dopiero poznacie xD
      Dziękujemy za komentarz ;D

      Usuń
  2. Ohayo. Oby komentarz się opublikował z telefonu, bo ześle gniew Jashina na nową technologię ._.
    Od dzisiaj moim ulubieńcem jest Stefan. Nie dość że imię wymiata to samo to iż jest on smokiem podbija moje czarne, zakute łańcuchami serce. Yuuki kocha smoki <3
    Bardzo podoba mi się postać Akemii. Nie że Shee nie jest fajna, bo jest świetna. Ale Akemii jesteś moją kopią. Ja też jestem łajzą, zbieram duperele itd. Ale za to kocham czekoladę, jak Shee. Akemii połącz czekoladę z jogurtami, osiągniesz wtedy pełnię szczęścia xD
    Shee! To prawda, że uwielbiasz Shingeki no Kyojin? Bo ja kocham, w szczególności paring Levi x Eren *o* Jeśli Akemii nie ogląda, trzeba będzie ją przekonać ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo!
      Akemii zaraziła mnie SnK <3
      Sory, ale Eren x Mikasa :3 Choć mogłabym się zastanowić nad Levim, którego cichociemnie wielbię! Nawet wisi u mnie na szafie <3 Niach niach niach *.*
      Stefan?
      Stefan ma pewne kompleksy i niekoniecznie potrafi się z nich wyleczyć. Aczkolwiek Shee mu na pewno nie pomoże xD
      Ale mówi, że jak jeszcze kilku osobom się spodoba, to napisze dla was wiersz ;3
      Tak, Akemii ma coś w sobie. W końcu jest moim Mistrzem <3
      Pozdrawiam :D

      Usuń
    2. SnK, Eren x Mikasa! <3 Ale no, Erenem i Levim nie pogardzę, przyznam.
      Pomyślę nad czekoladą i jogurtem, bo jogurtów czekoladowych nie znoszę (Tak Shee, możesz na mnie za to nakrzyczeć xD). Ale na pewno zanurzę czekoladę w jogurcie z mango, mm <3
      Stefan robi karierę, powinien się cieszyć. Do smoka mu daleko, ale fanów zbiera.
      A i dziękuję za pochwalenie mojej postaci. Ano, tworzę ją na swoje podobieństwo. Ale w pułapkę nie dałabym się tak łatwo złapać, jakby co!
      Zochan i Yuuki, bardzo, bardzo dziękuję za komentarz! Same pewnie wiecie jak pozytywnie wpływają na zapał i nastrój człowieka <3
      Bądźcie pozdrowione!

      Usuń
    3. Hej, hej, wielmożna.
      Do tego ostatniego, to brakuje ci tylko habitu.
      W następnej notce wyzwę cię od niewiernej i przepowiem przyszłość w sutannie <3

      Usuń
    4. Akemii do jogurtu mangowego dodaj chrupki czekoladowe! Chrzanic kalorie, to jest raj w gębie *o*
      Eren x Mikasa...nieszczególnie przyznam ;/ ja Mikase traktuje jak siostre Erena, a nie potencjalną ukochaną. Ale Levi x Eren (tak, Levi ma byc seme! (dobrze napisałam ? xD) !!!! KYYYYA!!! <3
      Chwila moment, ta Hinata z Naruto żyje?! :O no foch, to ją zostawiłyście a Naruto i Sakury już nie??

      Usuń
    5. Powiedzmy, że względem Hinaty mamy... niecne plany.
      Powód pozostawienia jej w opowiadaniu po Apokalipsie ujawnimy dopiero później, hłehłe ]:>

      Yuuki, lecę po chrupki, jogurt jest już w gotowości!

      Usuń
    6. Napisz mi później na GG czy w komentarzu czy smakowało xD

      Usuń
  3. Mam identyczny gust muzyczny co wy/ty ;D. Już za samo to czytałabym waszego bloga. Two steps from hell, Globus i te sprawy ;D
    Niczego nie obiecuję, jestem wybredna... heh.
    Poza tym, z doświadczenia wiem, że opko prowadzone przez więcej niż jedną autorkę umiera szybko. Z różnych powodów... Ale nie zapeszam, trzymam kciuki ;)
    Pozdrawiam!!! Sarna

    OdpowiedzUsuń
  4. Stefan? Serio? A to nie miało być gdzieś indziej, że smok to jaszczurka przypadkiem? XD Tak swoją drogą, mój chomik nazywa się Stefan i nie wiem czemu, ale cały czas zamiast smoka-jaszczurki miałam przed oczami własnie chomika T_T To było dziwne doświadczenie, mój Stefan już nigdy nie będzie dla mnie tym samym chomikiem.... (będzie poetą!)

    Tutejsza Akemii... hah, no nie mogę się oprzeć wrażeniu, że obie Akemii mają po prostu ten swój świat i swoje kredki :D I ta kobieta-krowa, przyznam szczerze, że teraz to i ja mam na nią schizy, więc chyba jednak utożsamię się trochę z Nikiro, choć myślałam, że bliżej mi do Shee. A Imai to już wgl inna historia xd Uwielbiam tę laskę, tę jej wyższość nad Nikiro, dzięki temu jest tak bardzo śmiesznie <3 I chmurka *q* Też chcę taki bajer!

    Taaa, coś ostatnio nie mam weny na komentarze, wrrrr...

    Pozdrawiam Was, Autoreczki! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam też będzie Stefan, nie bój żaby :3
      Wszyscy lubią Akemii, a Shee i tak wie lepiej i się nie zgadza xD
      Tak, chmurka jest wyrąbista :3
      Arigato <3

      Usuń
  5. Wasz blog został pomyślnie dodany do spisu.
    Pozdrawiam!
    http://swiat-blogow-narutomania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Już kocham Stefana <3 kyaaa! ;3
    Rozdział... śmieszny :D. Rozwalały mnie teksty Shee i Akemii, niemal ciągle się chichrałam ;P. Jestem ciekawa co wyniknie ze spotkania z Uchihami. Stworzą sobie jakiś sojusz, czy się pozabijają? :D haha
    Lecę czytać next!

    OdpowiedzUsuń
  7. Będzie, będzie zabawa, będzie się działo i znowu nocy będzie mało! Czy Itachi nie mógłby założyć haremu? Weźźź sięęę podzielll, no! Kurna nie mogę z niego całkowicie! Teksty na podryw: mistrzowskie! Aż by się dała poderwać (tak wiem, zaloty nie były kierowane do mnie, ale marzyć można!)
    Szczerze myślałam, że jakoś energiczniej zareaguje na to, że Shee sobie pstryka palcami i nagle pojawia się chmura, z której pada deszcz. W sumie czekałam, aż w ekstazie pobiegnie pod ową chmurkę i zacznie tańczyć ze szczęścia... ale zapomnijmy o tym wyobrażeniu.
    Przejdźmy może do Sasuke. Choleryk, no choleryk co tu dużo mówić. Ratuje Akemii, ale wiecznie w tej swojej kompletnej obojętności. Coś w stylu "To nie moja wina, robię to odruchowo". Ale podziękowań i tak się domaga!
    Czeeeekolaaada <3 Mniam, ale nabrałam ochoty na to kaloryczne cudo, ale się powstrzymam. Idę czytać rozdział 2, także bye.
    A co do SnK ja jestem totalnym odmieńcem, bo jestem za tym, żeby Levi i Mikasa się rozmnożyli. Z tego związku wyszłyby takie mistrzowskie dzieci!

    OdpowiedzUsuń
  8. "Woda w zielonej butelce" chciałabym to zobaczyć, niezły bym miała ubaw. Zobaczyć ciężko, może dacie przeczytać coś takiego?
    "Będzie, będzie zabawa..." aż mi się ostatnia impreza przypomniała (kelnerowałam na niej XD) a skoro już przy tym, Sheeiren, dlaczego zrobiłaś ze swojego tak zwanego "mensza" niezrównoważonego, psychopatę? O.o Myślałam, że żywisz go prawdziwym, uczuciem. W końcu Itachi to człowiek, który emanuje spokojem. Serio, jak słuchałam jego głosu przez pół godziny, to aż mi się spać zachciało. (nie zrozum źle, jego głos i on sam jest wspaniały) ("Ale Sasuke lepsiejszy!") (Nie czytaj tego, to tylko moje alter ego, Yuki)
    No i na koniec: wredota, wredota, wredota. Jak ja uwielbiam wredotę. To jeden z lepszych materiałów na komedię.
    Lofam was :3

    OdpowiedzUsuń
  9. o łaał.
    Wy jako duet, jesteście niesamowite!

    Książki są bardzo ważne! Ja rozumiem, że nie da się ich zjeść, no ale .. wiedza to wiedza i koniec kropka;d
    Od dziś, obraz krowy z twarzą kobiety też mnie będzie prześladował.. (jak ja zasne? poza tym.. Hinata? ta, Hinata, czy zbieg okoliczności?)
    Już pisałam, że lubie Shee (ehkem, w każdej postaci;d) silna, pewna siebie, przebojowa, to taki człowiek, za którym większość będzie podążać - nie ma nic lepszego od psychoanalizy bohaterów - w dodatku niesamowitą zdolność.. wybacz za uproszczenie, kontroli .. deszczu? Co ciekawe, Itachi uwielbia jak pada deszcz.., ah te przypadki.
    Czekoladaaaaa *_*
    Sasuke jak zwykle uroczy - "Mogę je zabić?", ale (uwaga) zapytał się jednak o pozwolenie xd
    Akemii, natomiast, wydaje się blednąć przy swojej towarzyszce, roztrzepana, nierozsądna, ale jest też bezczelna, czuję, że nie raz pokaże na co ją stać. Nie bez powodu (chyba?) jest ukazanie jak od siebie się różnią.
    Siła Shee, a z drugiej strony wiara Akemii - a wiara czyni cuda:)
    Itachi i Sasuke.., ciekawi mnie czy tak wyszło, że starszy z braci względnie "przypomina" Akemii = wydają się osobistościami, dość niespotykanymi (ale gdy trzeba robią co do nich należy), a młodszy do Shee = twardo stąpający po ziemii, ((i jak ja lubie te nawiasy) samo "hmpf" o czymś świadczy, no i te kaprysy.. ) takie uzupełnienie charakterów, co? :)
    Ohoo, niespodziewałam się, że Itachi wpadnie w oko Shee, a Sasuke Akemii ;d
    (Yhym.. bolało jak spadłaś z nieba = klopsiki ... tak, tak, to po prostu zazdrość xd)

    "Zdecydowanie byłyśmy wyjątkowe." - zdecydowanie, jesteście.

    Tak jak mówiłam, duet(y - nie należy zapomnieć o braciach) pierwsza klasa ;d a poziom humoru zasługuje na złoty medal!
    Brawo!

    Nami

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozwalacie system normalnie :D uwielbiam was, wasze poczucie humoru i to, że ten blog to tak naprawdę "wy" i wasz pomysł :D

    OdpowiedzUsuń