1/30/2014

Dzieje IV

Sheeiren
- Witajcie w… - Nieznany właściciel głosu zrobił teatralną pauzę, a ja sceptycznie rozejrzałam się dookoła. Pustynia i głazy. Mnóstwo piasku i kilka kamyczków ułożonych w krąg. Tak, to na pewno miejsce prowadzące do zbawienia.  - Circulus! - Wokół nas buchnęła para i nagle zrobiło się bardzo gorąco.
Wszyscy zaczęliśmy kaszleć. Oparłam się ręką o Itachiego, aby jakoś ustać na nogach, gdyż zaczęłam się dusić.
- Co to jest?! - krzyknął Sasuke, przedzierając się przez dziwny syk.
- To jest Circulus, niewierni! - Po tym przejmującym, niezdentyfikowanym, męskim wrzasku, para zaczęła opadać, a i tlen postanowił przestać się lenić, przez co powoli zaczynaliśmy normalnie oddychać.
- Gdzie? - spytała Akemii, poprawiając szmatkę, która kiedyś była bluzką. Popatrzyłam na swoje odzienie i… wolałam nie robić tego ponownie.
- No w Circulus, przecież mówię, hehe. - Skądś znałam ten głos. Już go kiedyś słyszałam.
- Wyłaź Edgaro, koniec zabawy w chowanego. - Popatrzyłam sceptycznie na starszego Uchihę, który z założonymi rękoma stał obok ze wzrokiem wbitym w konkretny głaz.
- Właśnie! - Sasuke dołożył swoje trzy grosze.
- Dzie… - Starzec zaczął kasłać, jakby coś stanęło mu w gardle, a ja wyłapałam wzrok Akemii, której skinęłam głową.
- Staruszku. - Nikiro milutkim dla ucha głosem - niepiskliwym, dzięki Bogu! - ruszyła w stronę kamienia, którego wzrokiem torturował Itachi. - Przemyśleliśmy swoje zachowanie, które było niepożądane przy naszym pierwszym spotkaniu.
Westchnęłam. Nawet nie wiedzieliśmy, czy był to Edgaro, a nawet jeśli to był on, nie miałam zamiaru się przed nim uniżać. Staruch z laską, ech.
- Dzieci! - krzyknął. Od początku, gdy tylko usłyszeliśmy pierwszy jego wywód, mówił jakby posługiwał się mikrofonem i ogromnym wzmacniaczem. Jego głos był spotęgowany i niejednego mógł przyprawić o ciarki, lecz teraz… Usłyszeliśmy go bez zbędnych rewelacji, a nawet troszkę zbyt cicho. - Musicie się nawrócić! Wiara w pięciu i bonus musi odżyć! – Uniosłam jedną brew, patrząc na Itachiego, który pokazał ręką Sasuke głaz. Chłopak zaczął podchodzić do niego bezszelestnie. - To odrodzi świat! My i nasze dzieci! - Sasuke przyległ do kamienia od wewnętrznej strony kręgu, a Akemii ukucnęła przechylając się w jedna stronę, starając się coś zobaczyć. - To nowy początek! - Uchiha zniknął nam z pola widzenia. - Tylko to mo-mo… puść mnie!
Po chwili Sasuke pojawił się przed nami z Edgaro, który maźdał nogami w powietrzu i darł się w niebo głosy.
- Co to za szopki? - rzuciłam zirytowana. Byłam głodna i niewyspana. Brak snu można przeżyć, ale brak jedzenia… Głodna Imai, to niebezpieczna Imai. Westchnęłam i usiadłam opierając się o najbliższy kamień.
- Dalej, dalej, Eleonora! - Wyciągnął laskę w naszą stronę, cały czas dyndając nad ziemią, dzięki sile Sasuke, który bez najmniejszego kłopotu trzymał go w jednej pozycji.
- Chyba coś ci nie prądzi - skwitował jego stojak, po czym potrząsnął nim lekko.
- Oświeć nas, Edgaro. - Itachi usiadł obok, ocierając się o mój bark, a Akemii na nasz widok również z kucków klapnęła na tyłek.
- Ależ… - Zamyślił się. - Puść mnie, Kazuaro! - Znów zaczął się szamotać, a ja na krótką chwilę zapatrzyłam się w Uchihę, który pierwszy raz od kiedy się poznaliśmy siedział tak blisko, przez co bez problemu mogłam go dotknąć. Nic dziwnego, że tego jednak nie zrobiłam, lecz doszłam do wniosku, że zgłębię tajniki obserwacji, a moim pierwszym obiektem zostanie Itachi Uchiha.
- Jeszcze raz tak do mnie powiesz... - Sasuke podciągnął go na wysokość swojej twarzy i przybliżył do siebie. - ...to następny świt zobaczysz jak świnia niebo - warknął, a Edgaro obrócił głowę i ręką w której nie miał Eleonory zaczął wachlować sobie okolice warg.
- Chłopcze! - Skrzywił się. - Preferujesz od czasu do czasu mycie zębów?
Razem z Akemii zaczęłyśmy się śmiać, z kolei Itachi wysilił się jedynie na uniesienie kącików ust do góry. A ty Itachi? Preferujesz czasem emocje?
- Wyobraź sobie, że teraz ciężko o pastę na wrażliwe dziąsła - sarknął, puszczając go, przez co Edgaro zachwiał się lekko, lecz wsparł się o Eleonorę dzięki czemu nie upadł.
- To znaczy, że masz wrażliwe wnętrze? - Akemii bujała się delikatnie na boki ze wzrokiem utkwionym w chłopaku. W kręgu zapadła cisza, a blondynka znalazła się w centrum uwagi. - Iyee? - popatrzyła na nas nerwowo i czułam, że miała ochotę pacnąć się w czoło. - Zapomnijcie… - Machnęła ręką, a Sasuke ponownie przeniósł swoje dręczące spojrzenie na starca.
- Szukaliśmy cię - mruknął, pochylając się, aby być z nim na jednej wysokości, gdyż Edgaro sięgał mu gdzieś tak plus minus do połowy pleców.
- Cudownie! - Uderzył laską o podłogę, a uśmiech rozświetlił mu twarz. - Widzisz, Eleonora? Wiedziałem, że niewierni wrócą. - Siedząc tak i patrząc na tego obłąkanego faceta zaczęłam się zastanawiać nad sensem życia. Być, czy nie być? Bo jeśli “być” jak on, to ja rzeczywiście wolę “nie być”.
- Jestem głodna - rzuciła Akemii, podpierając się rękoma z tyłu.
Skierowałam swój wzrok na Itachiego, a że nie musiałam długo szukać, to  jedynie odwróciłam głowę w jego stronę, przez co znalazłam się pod ostrzałem uchihowskich czarnych tęczówek, więc natychmiast spuściłam wzrok. Imai, przestań. Bądź mężczyzną.
- Ja też - mruknęłam i uniosłam lekko rękę do góry, aby jakoś ukryć swoje zażenowanie.
- Co będę z tego miał, że wam pomogę? - Zaczął bawić się swoją krótką bródką, a Sasuke przekrzywił głowę patrząc na niego.
- Będziesz miał w swojej armii cztery nowe zwierzaki - prychnął, a ja poprawiłam kucyka, przez co lekko opadłam na Itachiego, lecz szybko powróciłam do dawnej pozycji. Musiał tu usiąść? Miał sześć innych głazów do dyspozycji. Każdy tak samo wysoki, śliski i niewygodny.
- No tak, racja! - Mnich klasnął w dłonie - moja Arka! - Zapatrzył się w nieboskłon, a mnie dopadło to pytanie.
- Gdzie Hinata?! - powiedziałam głośniej niż zamierzałam, łapiąc Uchihę za ramiona i lekko nim potrząsając. Cholera. Nie widziałam jej od rana.
- Na pustyni - odparł spokojnie, a ja zmarszczyłam brwi.
- Czyli? Żyje?
- Tak - mruknął, ponownie patrząc się w moje oczy. Był bezczelny. Kulturalni ludzie tak nie robią.
- Uff - odetchnęłam, zostawiwszy jego koszulę w spokoju. Hyuuga nie musiała być obok, irytowała mnie. Wiadomość o tym, że żyła całkowicie rekompensowała mój chwilowy niepokój.
- Nie musiałaś puszczać.
Prychnęłam zgorszona, po czym krzyżując ręce na piersi spojrzałam na mnicha. To jego wina, że przy tym obok robi mi się głupio. Nigdy wcześniej mi się tak nie robiło.  Westchnęłam. Wariuję.
- To mnichu - Akemii ponowiła swoją mowę, a Sasuke również dołączył do nas i usiadł na ziemi. - My chcemy się nawrócić - powiedziała powoli. Nikiro wyczuwam w tobie duszę aktora. - Popełniliśmy wcześniej wielki błąd. - Patrzyłam sceptycznie, jak dziewczyna próbuje używać języka, którym posługiwał się Edgaro. Z boku wyglądało to trochę śmiesznie, ale starzec słuchał jej z uwagą. - Przepraszamy.
- Widzisz Eleonora? - Mnich ożywił się i zaczął chodzić to w lewo to w prawo. - Ja od razu wiedziałem, że Fenek będzie ze mną. Nie to, co reszta tego tałatajstwa. - Sasuke w reakcji na jego słowa właśnie próbował coś powiedzieć, ale Itachi uciszył go ruchem ręki.
- Więc? - spytałam, a mój brzuch zaczął się dopominać o swoją dawno niewidzianą przez moje oczy zawartość.
- Nie jesteście moimi dziećmi, ale Eli każe mi wziąć was ze sobą. - Podrapał się po swej błyszczącej łysinie, a mnie nagle zebrało się na wymioty. Czemu? Nie ufam łysym.
- A-aha - jęknęła Akemii, a ja doszłam do wniosku, że znajdę mu czapkę. Ta łysina mnie odrzuca.
- Więc, dziękujcie jej!
Cisza. Nikt się nie odezwał.
- Przejdźmy do sedna. Masz nam coś do powiedzenia? - Itachi chyba też powoli miał dość, gdyż ośmielił się zadać pytanie, a on rzadko pytał. Z reguły uświadamiał nas o wielu rzeczach, odpowiadając na nasze.
- Czepiak. - Edgaro raczej stwierdził, niż odpowiedział, lecz po chwili również usiadł. Świetnie. Jeszcze złapmy się za ręce i zrobimy kółko różańcowe, w kręgu kamieni. Combos. - Nie podobasz mi się.
- Zacząłbym się martwić, gdybym ci się podobał - sapnął, a ja popatrzyłam na niego dziwnie. Czyżby emocje Uchihy zaczynały wychodzić na światło dzienne?
- Tak czy siak, znalazłem was wcześniej nie bez powodu. Jestem członkiem Fantastycznej Piątki.
- Słucham? - Podrapałam się po głowie, po raz tysięczny marząc, że to tylko głupi sen.
- Przedstawić wam resztę? - Uśmiechnął się niczym doświadczony pedofil w przedszkolu, ukazując nam swoje braki w uzębieniu
- Tak.- Akemii skinęła głową, a ja chciałam jeść.
- Poznajcie pozostałą czwórkę Mnichów Przeznaczenia! - Uderzył Eleonorą o ziemię, a na niebie zapanowała ciemność.
- Wow - wyrwało mi się, widząc rozgwieżdżone niebo i Edgaro, który emanował jakąś jasną łuną.
- Oto i pierwszy z nich! - krzyknął i wstał wskazując na kamień po lewo. - Anaro, pokaż się! - Rozpoczęła się seria jakiś dziwnych stęknięć, jęków i trzasków, dopóki przed naszymi oczami na wysokości górnej granicy kamieni nie pojawiła się podobizna mężczyzny tak samo jak Edgaro ubranego w stary worek po ziemniakach i jaśniejącego na tle ciemnego nieba.
- Nazywam się Anaro, co z matką naturą nie może się dogadać. Anaro, który chce jedną płeć, a natura każe mu spadać. - Był gruby i mały. Odrażający po całości. Worek opinał się na nim jak sznurek na świeżej szynce i czułam, że nie poznamy się bliżej.
- Oto drugi! - Edgaro ze wzrokiem godnym etatowego szaleńca uniósł Eleonorę ku górze, a przestrzeń nad kolejnym kamieniem zaczęła się zmieniać.
- Nazywam się Bishoppo, co kiedyś po sklepach zapierdałał. Bishoppo, który do pieniędzy miłością pałał.  - Średniego wzrostu mężczyzna lekko młodszy od poznanej już dwójki z okularami na oczach pojawił się przed nami, delikatnie się kłaniając. Zmrużyłam oczy. Nie wyczuwam między nami chęci zawiązania bliższych kontaktów. Bez odbioru.
- Trzeci, pokaż się!
- Nazywam się Cippo, co z gliny przyjemności tworzy. Cippo, który zasiada w loży. - Był niski i średniej budowy ciała. Nie wyróżniał się niczym ciekawym, pomijając to, że połowę głowy miał wygolonej, a na drugiej połowie włosy sięgały mu do ramion. Miałam złe przeczucia. Moje wewnętrzne ja nie było skore do poznania go.
- Czwarty mędrcze o włosach jasnych jak śnieg, ukaż nam się! - I w tym momencie poczułam, że z nim mogę pogadać. Miał długie włosy i brodę, a Imai lubi długie włosy.
- Nazywam się Dildoro, co łączy Mnichów Przeznaczenia. Dildoro, którego imię jest nie do zapomnienia!
- A ja jestem piąty! - Nasz mnich stworzył swój własny hologram, choć bez problemu widzieliśmy go na żywo - Nazywam się Edgaro, co na świecie pokój chce zasiać, wszak ludzie są kluczem do tego. Edgaro, który zrobi własną arkę Noego!
- Jesteśmy Nagiesuki! - krzyknęli wszyscy, a potem...
Cisza.
W kręgu zapadła grobowa cisza.
Przerwała ją Akemii, która zaczęła klaskać. Z początku powoli, a potem coraz szybciej i szybciej. Wyglądała jak foka, która po długim czasie poszukiwań znalazła swojego morsa. Brakowało jedynie specyficznych odgłosów godowych, aby to porównanie było kompletne.
- Pięknie, wybornie, wyśmienicie! - krzyknęła, a ja poczułam, jak spada na mnie fala kompromitacji. Dobrze, że nasza trójka była…
- Jestem zachwycony! - Itachi wstał i podszedł do Nikiro, która w międzyczasie również zdążyła wstać. Spojrzałam kątem oka na Sasuke, który tak samo zrezygnowany jak ja spuścił głowę. - Ćwiczyliście to już kiedyś? - Jeszcze chwila i rzucę mu cukierka. Uchiha, co ty robisz…
- Żeby to raz! - odpowiedział Dildoro głosem przewodnika, a mi skończyła się cierpliwość.
- Chwila. - Wstałam. - Już widzieliśmy wasze czary-mary i chcemy wiedzieć na co wyście się tu w ogóle pojawili.
- Cippo, widzisz tą czarną?
- Widzę.
- Jest straszna. - Złapał się za głowę. - Prawie jak moja była.
- Anaro. - Cippo zasłonił sobie oczy zażenowany. - Jesteś gejem, nie istnieje żadna twoja była.
- Znowu zaczynacie? Marnujecie tylko nasz czas!
- Cicho, Bishoppo. - Dildoro zaczął gładzić swoją długą brodę, spoglądając na nas sceptycznie.
- Edgaro, przecież żadne z nich nie jest naszym dzieckiem. - Zmarszczył brwi. - Dlaczego oni żyją? Zabijmy ich.
- Tak - warknął Sasuke. - Świetnie Itachi! Najpierw nas tu wprowadziłeś, a teraz mamy tu zginąć! Wybornie!
- Spokojnie braciszku. - Itachi rozłożył ręce i powoli zaczął przenosić ciężar ciała raz na jedną nogę, raz na drugą, przez co z mojego punktu widzenia wyglądało to, jakby płynął w powietrzu.
- Opanuj się -  rzucił konspiracyjnie Sasuke.
- Przestań gwiazdorzyć i poczuj ten luz, ten bans, ten rytm…
- Itachi - wtrąciłam. - Tu nie ma muzyki.
- Można to zmienić! - krzyknął Cippo i zaczął wybijać rytm jakimiś glinianymi pałeczkami.
- Nie wierzę… - Oparłam się plecami o głaz i popatrzyłam na podobizny reszty mnichów. Anaro zaczął tańczyć razem z Uchihą, Bishoppo ledwo widocznie podrygiwał do rytmu, Dildoro patrzył na nas spokojnie, a Edgaro…
- Przyśpiesz ten bit, stary! - Rozpoczął taniec obok Itachiego, który się wyraźnie rozbujał. Jak dla mnie spokojnie mogli robić w cyrku razem z Akemii, która też przyłączyła się do tej dziwnej orgii. Odwróciłam się w stronę Sasuke.
- Chodźmy stąd.
- Tak coś właśnie planowałem.
- To dob… Aaa! - Ktoś pociągnął mnie za rękę do tyłu i obrócił w swoją stronę, po czym położył jedną dłoń na mojej talii, a drugą złapał rękę i zaczął kołysać się do rytmu. Po chwili Anaro zaczął nucić, a Bishoppo klaskać.
- Czy ciebie już do końca popierdoliło? – warknęłam Itachiemu do ucha, przestraszona tak bliskim kontaktem.
- Nie – odparł beznamiętnie, a moje oczy lekko się poszerzyły ze zdziwienia jak bardzo można wypruć z emocji tak krótkie słowo.
- Będzie, będzie zabawa? – powiedziałam cicho i roześmiałam się z własnych słów i widoku chłopaka, któremu włosy spadły na czoło.
- Może – odparł i okręcił mną, przez co o mało się nie zabiłam. Punkt pierwszy instrukcji jak szybko i łatwo umrzeć: zaproś Shee do tańca, zginiecie razem.
- Więc po co ta szopka? – spytałam już w lepszym humorze i uniosłam głowę, aby mieć lepszy widok na jego twarz.
- Żeby zobaczyć, jak bardzo oni są popierdoleni. – Uśmiechnął się tajemniczo i znów mną zakręcił, a ja myślałam, że zaraz serce wyskoczy mi z piersi. Imai, co ty robisz?! Ty nigdy nie tańczysz!
- D-dobry sposób. – Czy ja się właśnie zająknęłam? Trzeba skończyć to idiotyczne przedstawienie.
Rytm przyśpieszył razem z zawodzeniem Anaro, a ja nie widziałam nic co nie byłoby Uchihą, co mnie przez pewien moment bardzo frapowało. Było mi… miło.
- Wiem - odparł i przechylił mnie do tyłu, przez co miałam przez chwilę widok na Akemii, która do tej pory tańczyła sama, lecz teraz stała obok Sasuke, namiętnie coś gestykulując.
Wróciliśmy do pionu, a ja od razu poczułam się lepiej.
- Zawsze masz takie niekonwencjonalne metody? - mruknęłam, dochodząc do wniosku, że Uchiha w kilkudniowym zaroście wygląda bardziej przystojnie niż bez niego.
- Tak - odparł - inaczej moje dotychczasowe życie byłoby nudne. - Ponownie mną okręcił, dzięki czemu miałam widziałam przez moment na Akemii, która rozanielona tańczyła z Sasuke, który jedynie przytupywał do rytmu, gdyż najwyraźniej o tańcu miał takie pojęcie jak ja o rysowaniu, czyli żadne.
- Yyy, długo jeszcze? - spytałam, chcąc i nie chcąc tańczyć dalej. Jedna część mnie chciała usiąść na tyłku i patrzeć spod byka na wszystkich, a druga bardziej wtulić się w Uchihę i tańczyć do rana. To deprymujące.
- Tak ci źle? - spytał, unosząc brew do góry, a mi zmiękły nogi. Kami… Czemu?
- Tego nie powiedziałam… - mruknęłam i spuściłam wzrok. Nie mogłam dłużej patrzeć w te ciemne oczy. Jeszcze znów zaczęłabym spadać jak ostatnio i co? – Właśnie. - Otrząsnęłam się lekko. - Co mi zrobiłeś ostatnim razem, że straciłam świadomość?
- Magia. - Przyciągnął mnie do siebie obrócił i przystanął. - Dziękuję. – „Muzyka” ucichła, a Itachi puścił mnie i ukłonił się delikatnie.
- Ja też – mruknęłam nadal przytłoczona tym dziwnym zdarzeniem i tą… magią.
- Jednak jesteście popierdoleni – powiedział głośno i ponownie usiadł pod głazem. Moja szczęka gdyby mogła, to właśnie upadłaby na ziemię.
Ten człowiek nie przestaje mnie zadziwiać.

Akemii
Takie sytuacje absolutnie nie wchodziły w skład porządku dziennego. Przed apokalipsą, jako potomkini klanu Nikiro, największą bajędą było pielęgnowanie ogródków w zastępstwie za przewidziany trening, który często przekładano, o! Albo ujmą dla osoby takiej, jak ja, znającej własną wartość albo pragnącej w nią głęboko wierzyć (przynajmniej), było przegramolenie się przez ziemie Imai, co robiono w rodzinie nagminnie, ze względu na prześliczną zatokę, do której nie  dało się dostać inną drogą. To były absurdy! Coś, w czym udziału brać nie chciałam. Coś odkładanego, a przecież trzeba było zachować pozory dobrze wychowanego człowieka i z uśmiechem dobrnąć do wyznaczonego przez innych celu.
W tym przypadku gra była konieczna, nie na zwłokę, lecz na ogłupienie przeciwnika (bądź prześladowcy, co bardziej dopasowywało się do Edgaro). Poza tym ledwo co zebrałam się po „tańcu z Sasuke”, hola – przytupywanie nogą to zawsze coś więcej niż nieproduktywne stanie w miejscu. Chociaż z tańca też nic nie wyniknęło, jedyne Sheeiren polepszył się humor.
- Dobra, udowodniliśmy, że coś z nimi nie tak, przy okazji robiąc idiotów z samych siebie – burknął Sasuke, najwyraźniej mając wszystkim za złe tę chwilę słabości. – Co teraz, geniusze?
Nie wiedziałam czy ktokolwiek z naszej czwórki robił to z rozmysłem, ale zaczęliśmy powoli zbijać się w rząd, ostrożnymi i czujnymi krokami. Na swój sposób było to mobilizujące. Może pomyślałabym, że dobrana z nas paczka.
Wylądowałyśmy z Sheeiren na środku, natomiast chłopcy byli naszą obstawą. Zbieg okoliczności, że miałam przy sobie Sasuke, a Imai swojego tancerza? Swoją drogą nie mogłam odeprzeć wrażenia, że i Itachi miał nierówno pod sufitem.  
Edgaro rąbnął końcem Eleonory o pustynne pole, ścigającym tym uwagę nas wszystkich.
- Daję wam prosty wybór, wam, co śmią mówić o nawróceniu.
- Kompletne popierdolenie, odsłona druga – mruknęła Sheeiren, żebyśmy tylko my mogli ją usłyszeć. Głośniej dopowiedziała już coś zupełnie innego. Brzmiało to wykpiewawczo: - Ty dajesz nam wybór, tak? Ty, co śmiesz gadać z martwym przedmiotem.
Doskonała zgryźliwość, pomyślałam z lekkim uśmiechem.
- To żywa istota! – Edgaro jęknął dramatycznie. Był to jęk rozkapryszonej diwy w jedwabnej sukni, której ktoś odważył się wytknąć brzydotę stroju. – Oj, Angoro! Igrasz z ogniem.
- Jeśli ty jesteś ogniem, to ja mogę spokojnie robić za jednego z łysych mnichów. A łysym nie ufam! – Ostatnie zuchwale zaintonowała i trudno było się z nią nie zgodzić. Bo w zasadzie staruszek nie miał z ogniem nic wspólnego, a płomienie mogły co najwyżej zetlić mu mózg .
Itachi załagodził sytuację, klepnąwszy Shee w plecy.
- Lepiej go wysłuchajmy.
- Co jeszcze? – Sasuke nie spodobał się ten pomysł. – Chcesz włożyć habity i zgolić głowę?
- Wtedy żadnemu z was nie będę ufać – przypomniała się Imai. Potem umocniła zacisk gumki we włosach. – A od mojego ogonka trzymajcie się z daleka. Głowy nie dam sobie zgolić.
Wzięłam do rąk kilka pasm moich kudłów. Lubiłam je, choć kolor nigdy do końca mnie nie zadowalał. Na nieszczęście, Edgaro podłapał udrękę tego spojrzenia i znów posłużył się laską, bym na niego spojrzała.
- Fenku, czyżbyś ty był innego zdania?
Imai rozdziawiła buzię.
- Dasz się zgolić?
Nawet serce Sasuke poruszyła ta możliwość. Popatrzył na moje włosy tak, jakby dane mu było je zobaczyć po raz ostatni.
- Nie, nie. Nigdy! – Zaczęłam obronnie wymachiwać rękami. – Ja tylko…
- Co? – pogonili mnie zgodnie. Nawet Edgaro nadążył.
- Mam dość tego stereotypu o blondynkach, tak tylko pomyślałam.
- Fenek nie lubi koloru swoich włosów? – zapytał mnich. Było w tym coś… obiecującego. Sheeiren zawsze puentowała nasze dyskusje jakąś mądrością o blondynkach. Czasami miałam tego powyżej uszu, bo przecież nikomu nie dano możliwości ustalenia własnego wyglądu. To genetyka, dział, którym w takiej chwili nie obchodziłam się w ogóle.
- Blond nie jest taki zły – stwierdził Itachi.
- Ja zdążyłam się już przyzwyczaić – dodała Shee, wzruszając ramionami.
Pewnie! Zawsze stosowana wobec mnie najcięższa artyleria: kolor włosów.
Mnich zamyśliwszy się, uważnie taksował mnie spojrzeniem. Sasuke podszepnął, bym stanęła za nim, a kiedy nie wykonałam prośby, sam zasłonił mnie własnym ciałem, przebąkując coś o tym, że ta mina Edgara źle dla nas wróży. Może i spłynęłaby mi po policzku łza wzruszenia… Tyle wymusić… na tak oschłym i zdecydowanym mężczyźnie. Tupot stóp, dobrowolna obrona mojego majestatu – Nikiro, poczuj tę dumę!
Po moim nanosekundowym zachwycie, mnich wreszcie do czegoś doszedł:
- Fenek, zmienię ci kolor włosów: na jaki tylko zapragniesz, jeżeli zgodzisz się szukać naszych dzieci.
Zdębiałam.
- N-naszych?
Z twarzy Imai ulotniła się pyszałkowatość, a wróciła mina, która zagwarantowała mi masę złych skojarzeń. Już po chwili zostałam perfidnie wyśmiana, Sasuke zachłysnął się powietrzem i tylko Itachi zareagował neutralnie na tę wieść.
Sheeiren pociągnęła mnie za pukiel włosów:
- Hej, Nikiro! Nie wiedziałam, że poleciałaś w tango z łysolem. I to niejednokrotnie.
- To jakieś brednie. – Sasuke zmierzył mnicha wzrokiem, w którym stopniowo krzesiła się nienawiść. – Jakie dzieci, do ciężkiej cholery?
Edgaro wydawał się tym rozbawiony.
- Och, nie to miałem na myśli. Ja… nigdy nie odważyłbym się uwieść takiej niewiernej istoty, chociaż potencjał ma. W każdym razie mam na myśli dzieci Fantastycznej Piątki, wszystkich mnichów.
- To gej ma dzieci? – Zniesmaczyła się Imai.
- Po apokalipsie zyskaliśmy niewiarygodną moc. Nasze bóstwo wybrało przedstawicieli, którzy poprowadzą ludzki gatunek ku dobrej drodze. Wybrano naszą piątkę i ofiarowano dzieci. Każdy ma dzieci.
- Ile? – Chciałam wiedzieć.
- Liczba ściśle tajna. Nie jesteście jeszcze godni, by ją poznać. Tak czy owak, wasza pomoc wiele zmieni. Może zrobimy wyjątek i pozwolimy wam dołączyć do naszej watahy, aby zmieniać świat na lepsze! – Każde pojedyncze słowo w ustach mnicha brzmiało jak mantra albo ich „rodzinna” modlitwa. Czułam się nieswojo przy obecności takiego człowieka. Bracia Uchiha przywarli bliżej nas, gestem obronnym.
- Ile doświadczyłeś w życiu, by wiedzieć jaki świat jest najlepszy? – odezwał się Sasuke, co dla każdego było zaskoczeniem. Ton miał najpoważniejszy w świecie, nie prychał, nie ironizował, ani nie odmawiał żartów. Uchihowych żartów, ponieważ te miały nieco inny charakter od pozostałych.
- Doświadczyłem więcej od ciebie, młodzieńcze! – Wypiął klatkę piersiową, unosząc laskę. Zawiał wiatr, a ubranie mnicha zafurkotało przez jego nalot. Sasuke się wzdrygnął. W sumie i ja obawiałam się, że Edgaro wypowiada jakieś zaklęcie i kontaktuje się… no nie wiem – z księżycem?
Mimo wszystko ciekawość nieustannie dawała o sobie znać. Postanowiłam podjąć się straconego tematu:
- Umiesz zmieniać kolor włosów?
- To i wiele innych – odparł.
Sheeiren pokarała mnie wzrokiem.
- Nie bądź naiwna, Akemii. Chyba mu nie wierzysz?
- Podejdź tu. – Te słowa unieruchomiły całą gromadę. Mnich wystawił zachęcającego rękę, jak miał to robić stwórca w obliczu śmierci. Poprowadzę cię do światła… jakoś to szło. Kiedy postąpiłam krok w jego kierunku, Imai prychnęła.
- Idź, przekonasz się.
Pokonałam trzy następne metry, słysząc za sobą Sasuke:
- Nie ma to jak ryzykować utratą nawigacji, oklaski dla Sheeiren.
- Obejdzie się – odszczeknęła.
Wybornie! Dla Sasuke byłam przewodnikiem, nikim więcej. Tylko strata chodzącej mapy zmuszała go do tych wszystkich aktów obrony, które sprawiały, że moje serce galopowało. Jakby na złość im wszystkim, poszłam jeszcze dalej.
Edgaro wyszeptał uspokajająco:
- Kolor?
- Bo ja wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
- Niebieski – orzekł głos, który nie miał prawa ingerować. Obejrzałam się na Sasuke, a on odwzajemniał kontakt wzrokowy i mogłabym przysiąc, że był ociupinkę zakłopotany.
- Niebieski? – Itachi i Shee skierowali na niego skwaszone miny.
- Ciemnoniebieskie. Prawie takie, jak niebo w nocy – powiedział twardo niczym dyktator warunków.
Mnich czekał na osąd ostateczny.
- Pasuje?
Czy mogę zaufać mężczyźnie, który widzi we mnie wyłącznie nawigację? Mimo wszystko nie byłam mapą. Nie można było mnie rozcapierzyć i wyrzucić po dojściu do zamierzonego celu! Przekonamy się jak postąpi, po spotkaniu cywilizacji.
A zatem kiwnęłam głową.
Nasz domniemany mag potrząsnął „różdżką”. Zamknęłam oczy i nie poczułam nic. Dopiero wtedy dotarła do mnie zatrważająca prawda. Zmieniając uczesanie, zobligowałam się towarzyszyć mnichowi w akcji poszukiwawczej. Teraz moim jedynym lękiem była decyzja pozostałych osób z grona. Co jeżeli postanowią wyruszyć samopas? Żaden z nich nie był przecież ochoczo nastawiony do podróży z fanatykiem religijnym, a Sasuke prawdopodobnie czuł się zazdrosny, zamierzając to samo, co Edgaro.
- Gotowe – zawyrokował dumnie, ale przestałam myśleć o włosach. Zaraz! Może to nie zadziała. Wtedy nie będzie potrzeby gdziekolwiek się stąd ruszyć, zwłaszcza odłączając od dotychczasowego składu. Przywykłam. Do wstrętnej, rzadko cudownej Sheeiren, do nerwowego Sasuke i do jego nieprzewidywalnego brata. Odwróciłam się najpierw w ich stronę, a później odważyłam się podnieść jedną z powiek.
Imai mogłaby zbierać szczękę z podłogi.
- Niebieskie! – wydukała, a następnie przetarła oczy i uważnie rozejrzała się po twarzach obecnych. – To genjutsu?
- Że niby my? – Uchihowie wydęli usta.
Zajrzałam w dół. Po ramionach spływały mi długie, dosięgający talii pasma, od zawsze lekko skręcone, od zawsze blond… aż do tego dnia. Teraz miały kobaltowy odcień. Nie wiązał się on może z nocnym niebem, jak to wymarzyło się Sasuke. Były trochę jaśniejsze, ale naprawdę cudowne. Ile bym dała, żeby przejrzeć się w lustrze!
- O rany, rany, rany! – Nie otrzymując takiej możliwości, stwierdziłam, że mogę pozwolić sobie na zdawkowy taniec. – Są niebieskie!
- Widzę, kretynko – warknęła Shee. – I nie rozumiem…
Dobra, kolor był doskonały, gorzej z następstwami tego zabiegu fryzjerskiego. Co się teraz wydarzy? Sasuke spoglądał na mnie oczami, przez które niezdolna byłam przeniknąć. W gruncie rzeczy nie dowiedziałam się, co myśli o nowej odsłonie Nikiro. Czy niebawem zacznie grymasić na jaśniejszy odcień, niż sobie zaplanował? Cholewka, Akemii, nie dekoncentruj się.
Mnich, dzieci, podróż, zobowiązanie… Strasznie nie lubiłam, kiedy coś na mnie ciążyło, a teraz łączna waga wynosiła chyba z tonę.
Imai zorientowała się, co tłucze mi się po głowie i pokręciła głową jak zawiedziony rodzic.
- Coś ty zrobiła?
- Fenek idzie ze mną! – Edgaro przeczesał moje nowe włosy. Odskoczyłam od niego, spłoszona tym gestem, spłoszona wizją tego, czym się obciążyłam. Najchętniej zmieniłabym to na zadłużenie, odraczała termin podróży, a noc przed faktem dokonanym, poszatkowałabym mnicha tępym nożem i zrobiła ze zwłok gulasz, częstując nimi przyjaciół w odwecie za to, że kazali mi działać na własną rękę.
- Świetnie! – Sasuke wyrzucił ramiona w powietrze. – Co z tego, że wyglądasz dobrze, skoro spartaczyłaś na całej linii.
Pokazałam mu kciuk jako „ok”. Nie ma za co, Sasuke.
Nagle Sheeiren stanęła u mego boku, od razu zwracając się do Edgara:
- Ile nam to zajmie?
Co?!
- Trasa ustalona. Tydzień, nie więcej – odpowiedział jej.
Młodszy z Uchihów dołączył do nas z westchnięciem:
- Teraz nie mamy wyboru.
A to heca! Jednak! Jednak wyznają zasadę: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” i nie będą kazać mi odczuć na własnej skórze żadnych konsekwencji. Jejku, dopadła mnie olbrzymia chęć, by przytulić ich oboje. No i Itachiego. On przygramolił się dopiero teraz i twarz miał bardziej zakodowaną niż jego rodzony braciszek.  
Dopiero, gdy wszyscy, zbyt potulnie jak na moje oko, wysłuchiwali orzeczeń mnicha, zrozumiałam, że to kolejna gra głupa. Edgaro opowiadał przez ile mórz i oceanów się przeprawimy, chwalił niewiarygodne zdolności i zbywał Sasuke i Sheeiren, kiedy usiłowali dowiedzieć się, jak, do diabła, zmienił mi kolor włosów. Wyrzuciłam wszystkie ich kosmyki za plecy, żeby się nie dekoncentrować. Minie dużo czasu, zanim przyzwyczaję się do tak wielkiej zmiany. W ogóle nie podpytałam się czy pojawią się odrosty. Koloryzacja mogła być przecież niestała.
- Fantastyczna Piątka będzie towarzyszyć wam pod postacią hologramów. Tylko ja będę z wami ciałem - wyjaśniał staruszek.
Dziwiło mnie, że nikt nie zasypuje go pytaniami, sarkastycznymi uwagami, zjadliwościami… Zmrużyłam podejrzliwie oczy, przewertowując oblicza każdego z towarzystwa.
- Fenek, Angora, Czepiak, Kazuara: wspaniały skład. Może wcale nie będzie trzeba was zabijać.
Nareszcie zdarzyło się coś znajomego. Coś, przy czym czułam się swobodnej, niemal jak w gronie rodzinnym. Sheeiren złośliwie zachichrała. Cała trójka szła niezwykle powoli, a ja dopasowywałam się do ich tempa, nie chcąc zrównać kroku z niezdrowo myślącym fanatykiem. Kiedy dzieliła nas odpowiednia odległość, dowiedziałam się całej reszty.
- Jak to zrobimy? - palnęła Shee do chłopaków.
- Jak najszybciej - oznajmił Sasuke. - Chyba chcę mieć tę przyjemność.
- To nie fair. Podziel się.
- Zastanowię się.
Szatańskie uśmiechy, igrające w kącikach ich ust bardzo mnie zaniepokoiły. Itachi był stateczny, nie czuł tego napięcia, które doskwierało najwidoczniej tylko mi.
Nie wytrzymałam:
- Powiedzcie mi, co się dzieje.
Sheeiren spojrzała na mnie z odrazą. Jak samiec alfa w stadzie wilków, które nie rozpoznaje własnego podopiecznego. Oho, czyżbym powinna czegoś się domyślać?
- Nikiro, rozczarowujesz mnie.
- Co planujecie? - wyraziłam się konkretniej.
- Zabić. - Sasuke łypnął z półuśmiechem w stronę pleców mnicha. Kroczył za nami niczego nieświadomy.
- Chyba nie sądziłaś, że pójdziemy z nim szukać bachorów? - dopowiedziała Imai.
Właściwie to nie, ale żeby posuwać się do czegoś takiego?
Nagle Sasuke ułożył dłoń na czubku mojej głowy. Podniosłam wzrok tylko po to, aby dowiedzieć się, że ma w zamiarach coś potwornego.
- Ty nas w to wpakowałaś. Ty nas wyciągasz z tego bagna - powiedział.
- A jaśniej? - Zmarszczyłam czoło. Jeny, jaki on był wysoki!
- Zabijesz go. - Ofiarował mi swoje kunai. W idealnym stanie, bez zardzewień ani opadających kawałków martwego żelaza. Spojrzałam po wszystkich z oczami jak spodki, jednak grono ukradło maski Itachiego.
Och, świetnie.
Przedreptaliśmy dwadzieścia minut, a mój początkowy, żądny przygody chód zmienił się w zrezygnowanie powłóczenie nogami. W takich momentach opłakiwałam charaktery treningów w klanie Nikiro, bo niedociągnięcia w kategoriach fizycznych stawały się nagle widoczne dla innych. Mimo to utrzymywałam zacięty wyraz twarzy i regularnie ścierałam nową warstwę potu, która wkradała mi się na czoło i policzki. Nasza czwórka trzymała się razem, a mnich robił obstawę z przodu wspólnie z Eleonorą. Im dłużej trwała tułaczka, tym bardziej zanikały moje chęci, a przede wszystkim wiara w to, że istniał punkt końcowy. W końcu żaden z nas nie ruszył śladami Edgaro, przekonany, że do czegoś nas doprowadzi.
- Jeśli zobaczycie dziewczynę w bikini, wodę, parasolkę i krem do opalania, złe wieści - to fatamorgana - odezwała się Sheeiren.
I rzeczywiście. Może nie zauważyłam nigdzie półnagiej osobniczki, ale obraz tracił wyrazistość, kołysał się jak dzieje się to z nim nad płomieniami ognia. Przeczuwałam, że niedługo zaczniemy doznawać dziwnych urojeń.
W końcu stało się.
Na horyzoncie był to smolisty kształt idącego człowieka. Nie przejęłam się nim za bardzo, wiedząc, że jest to skutek figlów mojego mózgu. Postać wlokła się w naszą stronę, słaniała na boki i raz po raz popadała w absolutny bezruch, by chwilę później wznowić pijacką wędrówkę.
- Właśnie się zaczęło - jęknęłam bezsensu, a powieki miałam już na wpół zamknięte. W zasadzie wiele łączyło mnie z fatamorganą, zwłaszcza pod względem osobliwego chodu.
- Chyba też coś widzę - mruknął Sasuke.
Kolejne pięć minut. Edgaro szedł w ciszy, ale przez mgłę widziałam jak wykonuje Eleonorą jakieś manewry, z którymi do tej pory się nie spotkaliśmy. Nagle zgarbił się i uniósł delikatnie ugięte w łokciach ramiona.
- Jest - usłyszeliśmy jego szept.
Imai obejrzała się na każdego z naszej Fantastycznej Czwórki. Byliśmy o stokroć bardziej fantastyczni niż mnichowa piątka.
- Ignorujcie to. Znowu mu odbija.
Westchnęłam. Fatamorgana nie ustawała. Pijaczyna zbliżał się do nas, chociaż teraz byłam w stanie zobaczyć więcej szczegółów. Mózg naprawdę mi szwankował, bo mężczyzna miał niebieskawą skórę jak umarlak, który co noc wychodzi z grobu, żeby szarżować po okolicach. Był też niewiarygodnie chudy, sylwetkę miał patykowatą, wygłodzoną, a ciało niezadbane.
W pewnej chwili musiałam przystanąć, ponieważ ukazywały mi się coraz to nowsze detale i każdy był okropieństwem.
Właśnie wtedy zorientowałam się, że nie tylko ja patrzę na mężczyznę z obrzydzeniem. I nie tylko ja właśnie doszłam do tego wniosku. Sheeiren podarowała mi spojrzenie wielkich oczu, tak samo jak Sasuke i Itachi. Wymienialiśmy się nimi tak długo aż Sasuke nie zapytał:
- Czy wy też widzicie idącego tutaj zombie?
Przełknęłam ślinę.
Jakby nie dość nam było wstrząsów na dzisiaj, na niebie coś rozbłysło. Byłabym pewna, że to spadająca gwiazda, tyle że nie nastał nawet wieczór, a kierując się temperaturą, było dopiero koło południa, godziny szczytu.
- Dobra. - Sasuke przeciągnął “o”, jakby kwitował tyradę człowieka z psychiatryka ze sterylnej izolatki. W tej rzeczywistości przeciągnięte “o” odnosiło się do mojej a’la gwiazdki, która, jak się okazało, gwiazdą nie była. Miałam swoje podejrzenia, jednak głupio mi było wygłosić na głos, że na naszych oczach spadał właśnie meteoryt, zostawiając za sobą ogony dymu i połyskującego pyłu. Mało tego, pędził z kosmiczną prędkością właśnie na nas, a grożące nam niebezpieczeństwo było coraz bardziej namacalne.
Mnich zapoczątkował ogólną histerię:
- Ukryjcie się, niewierni! - I sam oddalił się z Elenorą niemal dowrównując w szybkości naszemu meteorytowi. Sasuke, Itachi i Sheeiren zareagowali od razu. Ja sterczałam jeszcze chwilę, starając się ogarnąć wszystkie te dziwactwa. Zombie, meteoryt… wszystko naraz. A przecież można nas było zaskakiwać tym stopniowo.
Sasuke odciągnął mnie od miejsca, w które po szacunkach miała trafić a’la gwiazdka. Wtedy uruchomiły się niedziałające trybiki, moje nogi poszły w ruch i natychmiast zrównałam bieg z resztą. Miałam wrażenie, że w życiu nie biegłam szybciej, a mój dawny sensei był wprawdzie często nieobecny, ale zawsze dawał mi porządny wycisk. Przywołałam w pamięci jego dopingujące wołania, żeby przyśpieszyć. O ile mi wiadomo skala wybuchu po uderzeniu takiego meteorytu zmiecie nas z powierzchni ziemi, jeżeli w porę się nie oddalimy. Wypraszam sobie, przeżyłam apokalipsę! Nie dam się zabić cztery miesiące po takim osiągnięciu!
Połknęliśmy jeszcze kilkadziesiąt metrów, potem za naszymi plecami rozjątrzyło się jakieś światło, do nozdrzy uderzył smród spalenizny, a ciężar ciała Sasuke zwalił mnie na ziemię.
- Padnij! - To Itachi. Wykonał ten sam zabieg co braciszek, tyle że na Sheeiren. Obie głośno stęknęłyśmy, ale ryzyko zmiażdżenia było mniej ważne od ucieczki przed ekspresową gwiazdką. Ból był bowiem prawie nieodczuwalny za sprawą adrenaliny i ogólnie zasianej histerii.
Dum.
I dupnął meteor o ziemię.
Sheeiren
Zaczęłam kaszleć, plując piaskiem na prawo i lewo. Drobiny nadal pozostały w moich ustach, co mnie niezwykle irytowało, ale nic nie mogłam na to poradzić. Itachi przeturlał się obok mnie, a ja wstałam.
- Co to do cholery było? - warknęłam, chcąc pozbyć się pyłu z włosów. Spojrzałam na sprawcę całego zamieszania, który wylegiwał się na słońcu w dość znacznej odległości od nas. Był duży, ciemny i kulisty. Nie czułam żadnego specyficznego zapachu, ani fali ciepła, jaką mógłby promieniować. Na chama moglibyśmy tam iść, aby się tego dowiedzieć, ale jakoś nie miałam na to ochoty.
- To poszlaka zacna jest! - Edgaro podniósł się ziemi, wspomagając się Eleonorą. - Godna ominięcia - prychnął, otrzepując swoje ubranie.
- Chociaż raz się z tobą zgodzę - powiedział Sasuke, cały potargany. Itachi z resztą nie wyglądał lepiej.
Hologramy, łysy mnich - mówiłam, że nie lubię łysych? - brak jedzenia, meteor i zombie.
W tym momencie zaczęłam się głęboko zastanawiać, czy czasem nie uderzyłam się w głowę i po prostu nie byłam w śpiączce, a to wszystko mi się jedynie śni. Mogłabym nazwać to wtedy marzeniami mojego drugiego ja, które były dość dziwne, lecz w sumie nadal moje, ale… Jeśli to wszystko działo się naprawdę?
- Zombie! - Krzyk Akemii przerwał ciszę, która nastąpiła po upadku meteorytu, który nas właśnie nawiedził. Kurz powoli opadałam, więc odwróciłam głowę w stronę, gdzie wskazywał palec Nikiro i zobaczyłam… chodzącego trupa.
- Kurwa, no nie - jęknęłam.
- To jest znak! - Edgaro uniósł Eleonorę ku niebu  i zaczął kręcić się wokół własnej osi, przeskakując z nogi na nogę.
- Aaaaa! - Żywe zwłoki wrzasnęły przeraźliwie, wyrzucając ręce ku górze, a ja spojrzałam na Itachiego.
- Uszczypnij mnie - powiedziałam cicho, nie dowierzając. Aby dopełnić ten burdelnik brakowało nam jedynie latającego potwora spaghetti. Tak. Wtedy już nawet nie zastanawiałabym się, czy zwariowałam. Byłabym tego pewna.
- Musimy za nim biec! - Mnich wskazał na niego laską, postępując krok do przodu, a Itachi rzeczywiście uszczypnął mnie w ramię, na co syknęłam. To jednak rzeczywistość.
- A niby dlaczego? - Sasuke prychnął i wyglądał na człowieka, który kompletnie nie przejął się istotą będącą kiedyś człowiekiem.
- On, on wskaże nam drogę!
- Chyba do grobu - skwitował, zakładając ręce na piersi.
- Musicie ze mną iść! I ty też! - Edgaro wskazał na niego palcem, a zombie zaczęło się oddalać.
- Nie mam zamiaru - odparł, a ja podzielałam jego zdanie. Nie będę uganiać się za żywym trupem. Jak dla mnie, to on mógłby się tutaj w ogóle nie pojawiać, a naprawdę ktoś musiałby mieć ogromną siłę przekonywania, abym poszła za tym szaleńcem.
- Niebiosa, o niebiosa! – wrzasnął mnich, a ja popatrzyłam na Itachiego. Prawdę mówiąc to on zarządzał tą grupą, choć nie wydawał nawet poleceń. To się wiedziało, wystarczy na niego spojrzeć.
Chłopak wpatrywał się w starca, co jakiś czas przerzucając swoje spojrzenie na zombie, które coraz szybciej zaczęło się oddalać.
- Idziemy za nim? – spytałam cicho, aby tylko on mnie usłyszał.
- To lepsze niż stanie w miejscu – odparł beznamiętnie, a mnie przeszły dreszcze. Dawno nie słyszałam głosu tak wypranego z emocji.
- Edgaro! – krzyknęłam, aby przebić się przez jego nawoływania.
- Tak, Angoro? – Wyglądał jak małe dziecko, któremu właśnie uchylono nieba. Przez dosłownie ułamek sekundy poczułam do niego sympatię, lecz… na szczęście był to tylko ułamek sekundy.
- Kto ci powiedział, że to znak?
- Bóg! – Wzniósł oczy ku niebu.
- A co teraz mówi? – mruknęłam, unosząc jedną brew do góry, nadal mając na oku zombiaka, od którego chciałam się trzymać jak najdalej.
- Mówi, że dobrze by ci było w czerwonych włosach. – Udał zamyślonego, a Sasuke parsknął.
- I co jeszcze?
- No dobra, taki żarcik – zachichotał, a ja przewróciłam oczami.
- On nas zaprowadzi do moich dzieci, uwierzcie mi. – Pokiwał głową zachęcająco. – Fenku?
- Yyy… - Niebieskowłosa Akemii prezentowała się lepiej niż jej stara wersja blond i… musiałam to przyznać. Już wcześniej była piękną dziewczyną, za którą oglądało się wielu, a teraz? Imai, znów poległaś. Może zainwestuję w jakąś trwałą maskę?
- Dobra, zbieramy się. – Itachi popchnął mnie lekko do przodu, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Łapska przy sobie – syknęłam. A może jednak nie?
- No, no – mruknął, a jeden kącik jego ust uniósł się.
- Więc dalej, dalej, Eleonoro! – Edgaro wskazał nią na żywego trupa i zaczął iść w jego stronę, choć „iść” to za dużo powiedziane. Starzec raczej człapał i sądzę, że szybciej szłabym na rękach, niż on normalnie.
- Słuchaj, to nic osobistego. – Itachi podszedł do niego, kładąc dłoń na jego głowie, gdyż mnich sięgał mu do bioder. – Wolę kobiety, okej? – Po tych słowach wsadził go sobie na plecy, a jego czyn nie spotkał się nawet z jękiem sprzeciwu.
Założyłam ręce na piersi, czując ukłucie zazdrości. Żeby zazdrościć jakiemuś staruchowi względów u faceta, który mi się podoba. Shee, jesteś żałosna.
- I że niby mamy teraz biec? – Sasuke postąpił krok do przodu, a Edgaro przełożył Eleonorę do prawej ręki.
- Tak! Będziemy gonić przeznaczenie!
- Nie mam siły na bieg – mruknęła Akemii, po której faktycznie widać było ogromne zmęczenie. Dziewczyna była niższa ode mnie i łatwiej się męczyła. Przed apokalipsą to raczej mój klan stawiał na piedestale treningi fizyczne, w przeciwieństwie do Nikiro, którzy zawsze wiele uwagi poświęcali pielęgnacji duchowej.
I tak byłam zdziwiona, że przeszła aż tyle i to bez większego narzekania. Dzielnie parła przed siebie za pewne nie chcąc pokazać swojej słabości przy Sasuke, który również nie był wypoczęty, lecz spokojnie mógł iść dalej. Teraz jednak, gdy stanęliśmy na dłuższy postój to ostygliśmy, a jakiekolwiek chęci wyparowały, razem z samozaparciem.
- Chodźcie! Bo nam ucieknie! – Edgaro wiercił się na plecach Uchihy, który wpatrywał się z zombie, którzy już jedynie majaczył nam na horyzoncie pustyni.
Odwróciłam się w stronę Sasuke, który mamrocząc coś pod nosem zaczął zdejmować plecak. Założył go sobie od przodu, mając tym samym wolne plecy, po czym kiwnął na Akemii.
- Rusz się, bo jeśli rzeczywiście nam ucieknie, to będzie to twoja wina.
- Już jest – rzuciłam, przecierając sobie skronie.
- Eee, um. – Nikiro zakłopotana podeszła do chłopaka, a on zniecierpliwiony pogonił ją ręką. Schylił się, aby mogła wejść mu na plecy, lecz ona nie bardzo wiedziała jak.
Spojrzałam na Itachiego, który ze starcem na plecach wyglądał niczym z dzieckiem. Byliby oni podobnych rozmiarów, a Uchiha na pewno nie popsułby ogólnego widoku.
- Żaden chłopak nigdy nie wziął cię na barana? – mruknął Sasuke, podrzucając ją lekko na plecach, aby lepiej złapać ją w udach.
Nikiro coś powiedziała, lecz słyszał to tylko jej taksówkarz.
- Moje dzieci! – Edgaro zasalutował. – Nadchodzę!
- Nie wierzę – sarknęłam i rzuciłam się biegiem na braćmi, którzy właśnie ruszyli.
Powoli, w ciszy, zaczęliśmy doganiać uciekiniera, który mimo braku czynności życiowych jako biegacz prezentował się całkiem zgrabnie. Biegliśmy przed siebie, a krąg kamieni niknął za nami. Przede mną widniało tylko więcej i więcej, i jeszcze więcej pomarańczowego pyłu, co nie nastrajało mnie pozytywnie. Śmiem stwierdzić, że wręcz przeciwnie.
Biegliśmy w upalnym słońcu, a nasze nogi grzęzły w pustynnym piasku. Normalnie mogłabym nazwać to świetnym treningiem, lecz teraz miałam tego po uszy. Do butów powpadały mi drobiny i obcierały z każdym postawionym krokiem, co wprawiało mnie jedynie w irytację. Moja skóra zaczynała przybierać ciemniejszy odcień, przez tak długie przebywanie na słońcu, a mi przez głowę przeleciało pytanie: gdzie jest cień, no gdzie?
Plasnęłam się w czoło.
Boże, Imai. Zacznij myśleć, tępa idiotko…
Pstryknęłam, wkładając w to trochę chakry i po chwili pojawiła się nade mną chmurka sącząca delikatne krople deszczu. Reszta od razu jednoznacznie się na mnie popatrzyła.
- No co?
- Nie mogłaś wcześniej? – prychnął Sasuke, biegnący po mojej prawej.
- Oczywiście, że mogłam – syknęłam, łapiąc zadyszkę. Tyle dni bez jedzenia i dobrego spania. Ech.
- Ale nie była tak domyślna, aby to zrobić. Nie złość się Shee, każdemu zdarza się czasem brak logicznego myślenia.
To był moment, kiedy nienawiść zaczęła igrać z zauroczeniem w podpunkcie: Itachi Uchiha. Był bezczelny i bezpośredni, kompletnie nie licząc się z moim samopoczuciem. Może tak naprawdę byłam kruchą istotką, która chowała w sobie wszystkie uczucia nie chcąc, aby ktoś ją zranił?
No dobra, żartowałam, ale to i tak było niemiłe.
- Odezwał się ten, co był mądry dopiero po fakcie – skwitowałam, czując, jak zimne krople lekko moczą mi ubranie, a mi przestaje robić się gorąco.
Popatrzyłam na Akemii, która niepewnie trzymała się szyi Sasuke, nie bardzo wiedząc, co do końca zrobić z rękoma. Było mi jej trochę szkoda, bo to ona najgorzej z nas wszystkich radziła sobie z ciągłą podróżą. Pot lał się jej po czole, a ona sama zamknęła oczy, decydując się jednak na wtulenie się w Uchihę.
Westchnęłam, składając odpowiednie znaki, a chmura powiększyła się, zakrywając teraz i ją i Sasuke. W reakcji na deszcz potrząsnęła jedynie ramionami, lecz po chwili znów opadła na jego plecy.
- Angoro, mi też jest gorąco! – krzyknął mnich, a na dźwięk jego głosu zombie, który biegł jakieś piętnaście metrów przed nami przyspieszył. Kurwa, Edgaro. Jeszcze jeden wrzask i skleję ci tą starą mordę.
- Zamknij się – syknęłam, narzucając sobie szybsze tempo.
- Jak mi zrobisz taką chmurkę, to dam ci cukierka – powiedział już o kilka tonów ciszej, a ja popatrzyłam na niego sceptycznie.
- Cukierek?
- Albo psikus, hehe – zaśmiał się, a Itachi dmuchnął na swoje włosy, które zaczęły wpadać mu na czoło. Może by go tak w nocy jakoś inaczej uczesać? Uchiha w dwóch kucykach?
- Zobaczcie - powiedział Sasuke, a ja odwróciłam swój wzrok od nich, spoglądając na kształt, który powoli zaczął pojawiać się przed nami.
- Mówiłem, mówiłem!
- Oj, zamknij się - syknął młodszy Uchiha, któremu mnich też działał na nerwy i była to jedna z niewielu rzeczy, która nas łączyła.
Edgaro zamilkł, więc w ciszy zbliżaliśmy się do tajemniczej wioski. Moja zadyszka jedynie narastała, ale nie mogłam nic na to poradzić, lecz perspektywa cukierka…
Powiększyłam chmurę ponownie i na szczęście nie spotkało się to z jakąkolwiek reakcją, choć… Nie pogardziłabym Uchihowskim: dziękuję.
- Imai, nie przejmuj się. I tak nikt cię nie lubi - powiedziała Akemii przez sen, a ja zmrużyłam oczy. Itachi zaśmiał się krótko, a Sasuke uśmiechnął przelotnie.
- Wasza siostrzana miłość kwitnie - rzucił starszy, a mnich zaczął mocniej ściskać laskę.
- Tak samo jak wasza braterska. - Pokazałam im jeden z moich ulubionych sztucznych uśmiechów i w tym momencie zombiak niebezpiecznie przyspieszył.
- To nie jest czasem Suna? - powiedział Sasuke, a ja zmarszczyłam brwi.
- Nie. Poszliśmy za bardzo na północ, aby trafić do Suny.
- Po godzinach robisz za gps?
- A czep się - fuknęłam, czując, że zostałam sama z dwoma i pół faceta, co nadal było więcej niż jedna ja. Nikiro smacznie spała i w sumie to dobrze, bo dłuższe oglądanie tego zombie nie wyszłoby jej na dobre.
- To jest Fukkatsu! Miejsce odrodzenia!
- Doprawdy? - sapnął Sasuke.
Miasto było coraz bliżej nas, dzięki czemu widziałam już więcej szczegółów. Otoczone było średniej wysokości, ciemnym murem, w którym znajdowała się brama, do której zmierzaliśmy. Stąd nie było jeszcze widać zniszczeń, lecz byłam pewna o ich istnieniu. Każda wioska musiała poczuć apokalipsę, nie?
- Tu spotkamy te twoje dzieci? - mruknęłam, zamykając na chwilę oczy, rozkoszując się mżawką.
- Tak! - Uniósł Eleonorę ku górze, prawie spadając Itachiemu z pleców.
W ciszy dobiegliśmy do bramy. Nigdzie nie było widać zombie, lecz dało się czuć specyficzny odór rozkładającego się ciała, przez co zebrało mi się na wymioty. Pewnie bez problemu pokazałabym wszystkim co miałam w żołądku, lecz… nic tam nie było, więc przedstawienie nie porwałoby tłumów.
Mur w kilku miejscach miał wyrwy, lecz nie tak duże, abyśmy mogli przez nie wejść do środka. Nigdzie nie widziałam jakiejkolwiek roślinności, mając przed oczami jedynie piasek. Nie napawało mnie to optymizmem.
Kichnęłam, a Itachi w tym momencie  postawił mnicha na ziemi.
- Dziecięcia? - Podszedł on do bramy i zaczął nią potrząsać.
- Przynajmniej mamy jakąś wioskę - powiedział Sasuke, również zbliżając się do Edgaro, lecz ja nie miałam zamiaru tego robić. Nie podobało mi się to miejsce.
Znajdowaliśmy się na środku pustyni, gdzie znaleźliśmy miasto. Czy to nie dziwne?
Nagle usłyszałam jakieś niepokojące chrobotanie i spojrzałam w prawo, skąd zdawało mi się, że dochodziło.
- Padnij! - Odwróciłam się z powrotem i w tym momencie zostałam popchnięta na ziemię i przygnieciona czyimś ciałem. Przez uderzenie na chwilę w płucach zabrakło mi powietrza. Najpierw poczułam męski zapach, a dopiero potem otworzyłam oczy, widząc dwie czarne jak smoła tęczówki.
- Serio, znowu? - jęknęłam.
- Chyba nie możesz narzekać - rzucił, unosząc się na łokciach. - Zawsze to Edgaro mógł cię chronić.
Czy on właśnie powiedział, że będzie mnie chronił?
- Widzisz, Kryśka? Kolejni niewierni! - Mimo tego krzyku nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jego spojrzenie było tak… hipnotyzujące.
- No widzę, widzę! Mariola, weź załaduj jeszcze raz!
Uchiha pierwszy podniósł się do pionu i podał mi rękę, z której skorzystałam.
- Moment, moment! Panie moje! - Edgaro uniósł ręce do góry, a ja nadal nie mogłam pozbyć się tego wrażenia przyjemnego ciężaru chłopaka na sobie. Imai, głupiejesz.
- O, Halina! Oni mówią! - Spojrzałam się na właścicielkę tego głosu i musiałam złapać się Itachiego, aby nie upaść. Na ziemi obok moich stóp leżały pęknięte balony, które wcześniej miały w sobie zapewne wodę.
- Jestem członkiem Fantastycznej Piątki! Przychodzę w pokoju!
- Eee, słyszycie? Nagiesuki złożyły nam wizytę! - Najstarsza z nich, siwowłosa kobieta zeskoczła z granicy muru, na której stała i podeszła do mnicha. Jakim cudem w tym wieku były tak sprawne? Ubrana była w długą do kostek sutannę, a na głowie nosiła czarny welon. Czy to jest to, co myślę?
- Nie jesteście zombie, nie? - Druga z nich wyszła z bramy, z jakimś dziwnym karabinem przełożonym przez ramię.
- No nie bardzo - prychnął Sasuke, patrząc się na nie z dystansem.
- W takim razie witamy w Zakonie Odrodzenia. W czym możemy pomóc?
- Przyrodzenia? Co? - Oczy Edgaro powiększyły się gwałtownie. - Zbereźnice!
- Rzeczywiście obcięli im fundusze. - Trzecia z nich również zeskoczyła z muru i podeszła do pierwszej. - Nawet na aparaty słuchowe ich nie stać.
- Może mój nie jest ogromny, ale tak dosadnie musiałyście, siostry? - Mnich zmizerniał. - Zakon Przyrodzenia, ech. Macie jakieś tabletki?
- Zakon Odrodzenia, matole - warknęłam, otrząsając się z letargu.
- Co? Zakon, co? - Akemii przebudziła się na plecach Uchihy. - Nie chcę skończyć w habicie - mamrotała przez sen, a ja mimowolnie się zaśmiałam. - Imai, nie pozwól im… - Nasiliłam deszcz w miejscu gdzie leżała, a ta szybko się obudziła, nerwowo się rozglądając.
- Spokojnie, siostro. Da się do tego przyzwyczaić - powiedziała zakonnica, która ówcześniej wyszła z bramy.
- Już mówią do mnie siostro… - Zaczęła gwałtowniej mrugać oczami. - Ja nie chcę…
- To nasz czas - mruknęła ta najbardziej gadatliwa.
Ustawiły się obok siebie i w tym samym momencie odrzuciły welony do tyłu, postępując krok do przodu.
- Kryśka!
- Mariola!
- Halina!
- Jesteśmy zakonnicami Odrodzenia!

***
Ałtorki!
Ohayo B|
Nikiro melduje się na posterunku! Cholewka, nie dodałyśmy my tu nic od ponad miesiąca. Hańba nam, Imai!
Ty powinnaś mieć na nazwisko hańba. Ł, ł, ł. Tyle ci powiem B|
Aż tak cię to boli, co? Ale to dobrze. Nie zmienię tego.
Estetyka, frajerze ;__;
Zajebista czcionka, frajerze ;-------;
Zajebista czcionka nie mająca polskich znaków, frajerze ;__;
Oj no, wiń Polskę, nie mnie.
Nie o taką Polskę walczyłam ._.
Ej dobra, nie zanudzajmy tej garstki - właśnie, garstki [*] - czytelników, która jest z nami. Jeśli to takie marudy jak ty, to boję się, co sobie myślą...
Ten blog nie propaguje myślenia, oni po prostu nie myślą.
Racja. W zasadzie żaden myślący człowiek nie brnąłby dalej przez to opowiadanie. EJ, SPOILER ALERT, CZYTAJĄCY! Bydom karabiny!!!
(Co to kurwa? Niebieska czcionka? LIKE MY NEW HAIR?! *bulwers*)
Pif paf! Pogadamy o karabinach, o wojnie w Chinach. Wiecie, szaleńcze tematy.
Już przestań się jarać ._. Ja sobie pierdolnę czerwone i będzie ci łyso.
Edgaro tylko czeka aż coś napomkniesz. Eleonora pójdzie w ruch - dalej, dalej Eleonoro! -  i bydziesz rudym murzynem.
Imai nigdy nie będzie murzynem B|
Bydzie, jeśli dalej będziesz hejterem Edgara! Będę!
*Imai utrzymuje porządki na blogu, huehuehue* *przymknij się, przemawiam* *huehuehuehuehuehuehuehue*
Co sądzicie o Nagichsukach?  Który z nich zauroczył wasze serce? (Zgaduję, że Cippo<myślę, że Anaro ‘Analo’ też będzie miał fanki>, a z zakonnic Halina.) Wróżbita Maciej, na pewno poda wam odpowiedź. Dzwońcie na … Btw. Dziś do mnie napisał i powiedział, że będę milionerką, jeśli wyślę sms. A nie wysłałam .__. Będę bez kasy…
“Jebać biedę!” B|
Tak czy siak *przecinek kurwa*,
*sklej japsko, kochanie <3”
Ale ty jesteś zabawna… Nie trzea mi tego uświadamiać.
Ale wiele innych rzeczy trzeba i to jest przykre. Ale pamiętaj, że Shee zawsze służy radą.
Pojazd na Nikiro, podejście 10000000000000000000. Nie pojazd, tylko stwierdzenie faktu, a że fakt jest przykry, to… cholera, to już kolejny twój problem.
To nie ja mam wieczne problemy, słonko, tylko ty. *huehue, perskie oczko*
Huehue. Gdybym nie ganiała Akemii, to byście mieli “ł” od dupy strony, a tak to co? Imai znów uratowała świat B|
Jestem zmęczona, nie jesteś godna bym marnowała resztki swojej energii.(kto tu jest, kurwa, zabawny, co?) Skwituję to długim pfffffffffffff. Amen. Nie zapowietrz się tylko <3
Zakon Odrodzenia ‘Przyrodzenia” vel Narutowskie Atomówki w polskiej odsłonie też jest godny zapamiętania, tak sądzę. Dobra, koniec.
Wszyscy są ci wdzięczni. Wierz mi.  Zapewne <3 Kasujesz moje zajebiste uwagi, patafianie. Zamilcz, fagasie.
Patafian brzmi lepiej B|
Ale fagas to podwójny pocisk, (blablabla) bo fagasem może być tylko facet B|
Rozdział IV ujrzał światło dzienne, a my z Nikiro kończymy (blablabla).
Ach! I jeszcze! Mamy piosenkę, która idealnie odwzorowuje tą notkę:
WIEJE SANDAŁEEEEEEEEEEM!!
Z masłeeeem!!!!!ONEONEONE ODPIE**OL (żeby nie było, że nie świecę przykładem .__.) SIĘ OD MOJEJ LINIJKI!!!! NIE B|
Miejcie się(da fak? Miejcie? Miejcie w czym ;__;) (to takie śląskie powiedzenie, patafianie)(to mów fagasie, że lecisz tym swoim slangiem) ludki. I czytajcie to popieprzone opowiadanko. Bydzie to warte!
No wal “bywajcie”, chcę spać .__.
To wstaw nowy podkład ._.
WSTAWIŁAM, PATAFIANIE! ALE TY NIE NA CZASIE, JA WIDZĘ.
NIECH WAM WIEJE SANDAŁ, AKEMII ODMELDOWUJE SIĘ. AMEN, SAKRAMENT.
Więc bywajcie!

8 komentarzy:

  1. Pierwsza? Hahhahah, ten rozdział mnie rozwalił i w ramach komentarza ograniczę się do przedstawienia mniej więcej po kolei moich reakcji: Co? Kyaaaa! Niah. Coo? Fuj! (<-- gulasz) Ojejku! Awww… Kyaaa! Coooooooo? Wtf? To nie tak… To sie nie dzieje… Shee, wszystko ok? Akemii, co brałaś? WAAAAAT? Sasuke <3 O.o" i do kompletu "dziecko, nic ci nie jest?" - moja mama. Więęęęęęęęęęc, czekam na next. Czekam. CZEKAM… i obie będę męczyć… obiecuję! Czymta się i weny! <3 :3

    OdpowiedzUsuń
  2. To było...........! Brak mi słów! (A rzadko mi się to zdarza) a więc to było.... hmmm...cudne? Coś w tym stylu!
    Akemi i niebieskie włosy? Tego się nie spodziewałam..., ale niebieskie włosy są takie kawaii!!! (Tak wgl to mam zamiar przefarbować sie na czerwono, ale o tym nie teraz xD)
    Baaardzo mi się podoba iiiiii dużo weny wam życzę iiii pozdrawiam was iii musze się ogarnąć(nigdy nie jestem ogarnięta. Przykładem tego jest błądzenie po szkole w której jestem od 2 lat i szukanie sali, w której mam lekcje kilka razy w tygodniu... xD)

    Anonimowa czytelniczka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha, ten rozdział całkowicie mnie rozwalił xDDDDDDD Nagiesuki i Zakonnice Odrodzenia xDDDD nie wiem skąd bierzecie te pomysły, ale polskie imiona typu Mariolka, Halina i Kryśka z pewnością zrobią furorę :D Przez cały czas się śmiałam i muszę przyznać, że nadal się śmieję xD
    No, w każdym razie, rozwaliłyście mnie-Wasz duet jest bezbłędny ! I tak samo jak uwielbiam wasze solowe wyczyny na blogach, tak samo kocham wasze wspólne kombinacje!
    Pozdrawiam serdecznie! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No w końcu laski! bez jaj ile można na was czekać! to już ponad miesiąc!!!
    SKANDAL! HAŃBA WAM! ale powiem że odcinek niezły niezły, niczego sobie :D mega spoko! a halina mariola i kryśka zdobyły moje serce całkowicie! a do tego odrobina romansu związana z moim itasiem <3 bardzo miło mi się czytało ten rozdział. jestem pod wrażeniem. a teraz mam nadzieje ze WEŹMIECIE SIE DO PRACY bo my tu czekamy i sie niecierpliwimy! dlatego mam nadzieje że sie zrehabilitujecie i odkupicie swoje długie lenistwo kolejnym super rozdziałem! jak bedzie długi i zwali mnie z nóg to może wybaczę wam te nieobecność!!!
    Życzę duuuuuużo weny!
    ~marysia

    OdpowiedzUsuń
  5. Długo zastanawiałam się nad rozpoczęciem czytania tego opowiadania, bo zazwyczaj nie przepadam za OC w fanfickach oraaz... Jedyna dziewczyna którą szipowałam z Sasuke to Sakura. Taak, nie bez powodu czas przeszły. SasuAke podbiło moje serduszko. Właściwie jeśli się zastanowić, to jeśli jakaś bloggerka ma prawo związać się z Sasuke to tylko Akemii (moim zdaniem, ale co ja tam...).
    ItaShee też wymiata, oczywiście.
    Naprawdę nie spodziewałam się, że tak spodoba mi się spodoba.
    Przyznam, że wypadłam na trochę z fandomu i to w czasach kiedy SOH był jeszcze na onecie. Jakieś dwa lata bodajże...
    A teraz mam tyle do nadrobienia *___*
    A tu od trzech miesięcy widzę pustki, czeemu ;__;
    I nie chodzi tylko o brak nowych rozdziałów, co te ludzie nic nie komentują, lenie :OO

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak możecie? ;( Nowego rozdziału nie ma tak długo... a ja tu czekam i czekam..... mam nadzieje że wkrótce się pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wariatki, wariatki i jeszcze raz wariatki :D znalazłybyśmy wspólny język coś mi się tak wydaje :D Sheee, naprawdę chcesz być mężczyzną? :D "Imai, przestań. Bądź mężczyzną." :D Akemii, myślałam, że zażyczysz sobie brązowego albo czarnego koloru włosów, a ty niespodzianka... niebieskie! :D Masz takie w rzeczywistości? :D tym razem członkowie fantastycznej piątki mnie rozwalili :D mam nadzieję, na jakieś wątki miłosne no... *_* Czekam :D

    P.S. Ogarnijcie się w miarę szybko! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Edgaro mnie zachwyca, bo jak go nie kochać? ♥

    Imai, nigdy nie bądź mężczyzną ;d
    Ah, Itachi i Sheeiren, niezastąpiona para;d - "Nie musiałaś puszczać" <3
    Nie mam słów, żeby opisać Fantastyczną Piątkę (Nagiesuki, co?;d) i to co się działo po ich przedstawieniu, ah tańce! I jak tu nie skręcać się ze śmiechu? ;p
    Jestem w szoku, że Sasuke nie jest mistrzem tańca. A gdzie jego perfekcyjność? O.o

    " - Dasz się zgolić?
    Nawet serce Sasuke poruszyła ta możliwość. Popatrzył na moje włosy tak, jakby dane mu było je zobaczyć po raz ostatni."

    Nie wolno ścinać włosów. Nigdy.

    Sasek jest rozbrajający ♥ taki opiekuńczy;d i oczywiście, znowu wszystko niszczy tekstem o nawigacji.. ale on się jeszcze nawróci!;d
    Niebieski ♥

    Hhahah i zombie na deser, oby Wasza wyobraźnia nigdy nie miała granic;d
    Okey, okey, Sasuke wrócił do łask;d Ahhh,Saaseek ♥
    Imai! Nie wolno narzekać, kiedy Uchiha Cię chroni;d

    Zakonnice Odrodzenia: Kryśka, Mariola i Halina.. one dopiero rozwalają system :D

    OdpowiedzUsuń